Agnieszka Maciąg urodzi już na dniach. W dziewiątym miesiącu ciąży wystąpiła w sesji zdjęciowej i udzieliła wywiadu magazynowi Twój Styl. Z widocznym brzuszkiem patrzy na nas z okładki miesięcznika. Na łamach gazety twierdzi, że była zaskoczona informacją, że zaszła w ciążę w wieku 42 lat.
Przyzwyczaiłam się do myśli, że raczej nie będę mieć więcej dzieci. W naszym szczęśliwym związku z Robertem ani nie unikaliśmy dziecka, ani się o nie nie staraliśmy – zwierza się. Potrzebowałam przestrzeni, bo wcześnie urodziłam starszego syna i niewiele w życiu doświadczyłam. Dwadzieścia lat temu Michał wywrócił mój świat. Musiałam na jakiś czas zrezygnować z kariery modelki, podróży i planów. Ale nie uważam, że to wyrzeczenie - dzięki temu odkryłam w sobie silną kobietę. Pełną optymizmu mimo trudu, przekonania, że mogę liczyć tylko na siebie. To macierzyństwo jest zupełnie inne. Jakbym rodziła córkę w innym wcieleniu.
Przy Helence - już wybraliśmy imię dla naszej córeczki - ufam głównie mojemu instynktowi i mądrej kobiecości. W ciąży mniej myślę o sobie, a więcej o dziecku: jak ją ochronić, pomóc. Dla niej jestem silna. W dziewiątym miesiącu weszłam na jeden ze szczytów w Sudetach. Robert namawiał: odpuść. A ja na to: powoli, odpocznę, zrobię to w swoim tempie, ale zrobię. Żeby już teraz córeczka poczuła, jak wspaniale jest realizować swoje marzenia i cele, nawet te trudne.
Maciąg wspomina również poprzedni poród, który był dla niej koszmarem. Twierdzi, że do kolejnego jest już starannie przygotowana. Nie chce żadnych środków znieczulających.
Ciąża to stan tym razem piękniejszy. Przepracowuję i oczyszczam wspomnienia pierwszego porodu. To była trauma. Być może dlatego długo podświadomie odsuwałam myśl o macierzyństwie. Tak jak inne kobiety wtedy nie rodziłam "po ludzku" – wspomina. Zabrano mi Michała, wetknięto mu butelkę z glukozą, a kiedy płakał na sali dla noworodków, mogłam tylko patrzeć zza szyby. Pękało mi serce, bo przecież dziecko potrzebuje w takiej chwili bliskości. Teraz przygotowałam się do porodu inaczej. Dzięki jodze umiem świadomie oddychać, mam sprawne ciało, nie boję się bólu. Nie koncentruję się wyłącznie na sobie, tylko na Helence. Cały czas wyobrażam sobie, że to maleńkiej będzie ciężko. A ja muszę jej pomóc! Chcę rodzić bez znieczulenia, w sposób naturalny, najlepszy dla dziecka.
Przekonuje też, że będzie dobrą matką:
Jesteśmy gotowi aż za bardzo. Kupiliśmy chyba za dużo ubranek, ale nie mogliśmy się doczekać maleńkich sukienek. Chcę karmić ją piersią, nosić w chuście, słuchać intuicji i maleńkiej.