Rozczarowany właściciel jednej ze "zrewolucjonizowanych" przez Magdę Gessler lokali, zebrał się na odwagę, by po miesiącach zaciskania zębów ujawnić, na czym naprawdę polega jej pomoc. Niestety, musi omijać najciekawsze szczegóły. Jak donosi tygodnik Na żywo wielostronnicowe umowy, które restauratorzy podpisują z TVN-em zobowiązują ich bowiem do milczenia pod groźbą ogromnych kar finansowych.
Gdy zgłosiłem swoją restaurację do "Kuchennych rewolucji", dowiedziałem się, że muszę wpłacić na konto TVN 100 tysięcy złotych - mówi, pragnący zachować anonimowość właściciel jednego z reformowanych przez Gessler lokali. Wynagrodzenie pani Gessler to 38 tysięcy. Reszta pieniędzy miała pokryć koszty metamorfozy lokalu. Nim zawitała do mnie pani Gessler, musiałem w ciemno zgodzić się na wszystko. Na zmianę wyglądu i nazwy lokalu, instalację mnóstwa mikrofonów. Wiedziałem, że każde moje słowo może zostać wykorzystane przeciwko mnie. A nie mogę zabronić emisji programu.
Cóż, to pozwala zrozumieć nerwową atmosferę towarzyszącą "rewolucjom" celebrytki. Zapewne właściciele knajp liczyli na to, że za 100 tysięcy TVN pozwoli im od czasu do czasu na wyrażenie swojego zdania na temat pomysłów Gessler.
Jak się okazuje, niesłusznie. Co gorsza, z relacji restuaratora w tabloidzie wynika, że efekt końcowy, który widzimy w telewizji nie jest wynikiem kilkudniowej wytężonej pracy całego zespołu, ale tygodni dość leniwych przygotowań.
Remont trwał 2 tygodnie, a nie 4 dni - ujawnia. Pani Magda czasem wpadała do nas tylko na 25 minut, a nie stała przy garnkach cały dzień. Czasem mówiła, że rozmawiamy prywatnie, a kamera była włączona. Ale nie wyrządziła mi krzywdy. Lokal istnieje i ma klientów.
Dobrze, że w tym wypadku skończyło się szczęśliwie. Niestety nie każdy z bohaterów może to o sobie powiedzieć. Właściciel "Tawerny" w Dobrym Mieście zapowiedział już pozwanie Gessler do sądu za ośmieszenie go przed całym miastem i zrujnowanie życia prywatnego występujących w odcinku osób.
Jej umoralniające wykłady o tym, że nie można pracować w jednym lokalu z byłą żoną i kochanką przyjęliśmy z uśmiechem - ujawnia jeden z pracowników ekipy Kuchennych rewolucji. To hipokryzja, bo sama romansowała kiedyś z kelnerem. Magda zalazła też za skórę góralom po Rewolucjach na Podhalu. Podobno jest coraz mniej chętnych na wzięcie udziału w ryzykownym show.
Chętni pewnie zawsze się znajdą. Ludzie wciąż mimo wszystko wierzą, że wydarzenia pokazywane przez telewizję dzieją się naprawdę.