Demi Lovato jest chyba pierwszą gwiazdką związaną z koncernem Disneya, która otwarcie przyznała się do problemów z narkotykami, alkoholem i żywieniem. Załamanie nerwowe przyszło jesienią 2010 roku, kiedy 17-letnia wówczas piosenkarka rozstała się z Joe Jonasem i bardzo to przeżyła. Wtedy jej rodzice zdecydowali o umieszczeniu jej w specjalnym ośrodku.
Po wyjściu z odwyku i pozornym, jak się niedawno okazało, wyjściu z nałogu (zobacz: Znowu trafiła na odwyk od kokainy!) Demi zaczęła opowiadać o swoich przejściach i przeżyciach, ku przestrodze młodym i wrażliwym nastolatkom. W najnowszym wywiadzie zdradziła kulisy tras koncertowych, podczas których narkotykami i alkoholem mieli faszerować ją organizatorzy koncertów.
Promotorzy koncertów dawali mi narkotyki i alkohol, w klubach albo restauracjach - mówi Lovato w rozmowie z Fabulous Mag. Chcieli, żebym pojawiała się na scenie, w zasadzie całowali mój tyłek. Myślałam, że są moimi przyjaciółmi, że dobrze się bawię. Bycie gwiazdą jest niebezpieczne. Nikt nigdy nie mówi "nie". To dlatego tak wiele z nich przedawkowuje albo umiera. To bez wątpienia mogło przydarzyć się mnie.
Cóż, miejmy więc nadzieję, że ostatnie doniesienia o ponownym zażywaniu kokainy okażą się jedynie chwilą słabości.