Walka w stylu MMA, którą stoczyli Robert Burneika i Marcin Najman skończyła się porażką największego wroga Przemysława Salety, i to na całej linii. Przegrał powalony na ziemię przez "Hardkorowego Koksa" na początku drugiej rundy, a przede wszystkim został wygwizdany przez niemal całą salę.
Przed rozpoczęciem pojedynku na pytania dziennikarza Polsatu Sport odpowiadał Saleta, który wykorzystał okazję do ośmieszenia Najmana.
Walka wzbudza wiele emocji, jeden zawodnik jest postacią negatywną, drugi negatywną - mówił sportowiec. Mało jest takich zawodników, którzy pozwalają sobie na takie słowa jak Marcin Najman pod adresem swoich przeciwników, szczególnie, że nie ma niczego na poparcie swoich słów. Marcin sprawia wrażenie, ze trenuje przed każda walką, ale brakuje mu kondycji i charakteru. Mogę tylko powiedzieć, że trzymam kciuki za Roberta.
Przewidywania Salety sprawdziły się - Najman został wygwizdany tuż po wejściu na ring, a każda akcja Burneiki była nagradzana oklaskami. Widzowie skandowali hasło, z którego uczynił swój znak rozpoznawczy, "nie ma lipy". Nic dziwnego, że tuż po porażce polski zawodnik uciekł, nie zgadzając się nawet na rozmowę z reporterem, nie odebrał też swojego pucharu. Koksu był za to wyjątkowo rozmowny:
Kiedy przychodzi poważna sprawa, to kończą się żarty i biorę się za robotę - mówił o swoich przygotowaniach. Kto to dużo gada, ten mało robi, także gratulacje dla trenera Najmana, że bardzo dobrze przygotował Najmana. Dzisiaj zjadłem już z pięć, ale kilka się jeszcze zmieści - dodał zapytany o ilość "stejków", które ma w planach zjeść po walce.
Zobaczcie, jak Koksu przygotowywał się do walki na pustyni, kopiąc kaktusy i zapowiadając, że "Najman dostanie wpierdol":