W Grecji, gdzie prostytucja jest legalna, zdecydowano się na zmasowaną akcję kontroli kobiet pracujących w tym zawodzie. Przebadano około 130 z nich, z czego znaczna część przyznała się, że wiele razy uprawiała seks bez żadnych zabezpieczeń. Testy krwi wykazały, że 17 z nich jest nosicielkami HIV. Władze Aten zdecydowały się na publikację zdjęć 12 zarażonych wirusem prostytutek. Fotografie chorych kobiet wywołały panikę. Tysiące mężczyzn zaczęły zgłaszać się do szpitali, aby sprawdzić, czy są zarażeni.
Trzeba robić ogólne kampanie, że korzystanie z usług prostytutek wiąże się z wysokim ryzykiem zakażenia. Nie trzeba pokazywać konkretnego przykładu: że oto jest czarownica, spalcie ją – krytykuje ten krok w rozmowie z TOK FM Katarzyna Szymielewicz, szefowa fundacji Panoptykon.
Nie wiemy, czy te kobiety robiły to dobrowolnie, czy nie stały się ofiarami handlu ludźmi. Trzeba powiedzieć, że jest to radykalne wkroczenie w prywatność – dodała. Polskie prawo, a zapewne i greckie, nie przewiduje dołączania do kary publicznego linczu. Ewidentnie mamy do czynienia z naruszeniem godności.
Podobna sytuacja miała także miejsce na Litwie, gdzie największy tabloid opublikował zdjęcia osoby, która była nosicielką HIV i "słynęła z dość swobodnego stylu życia". Gazeta podała nawet szczegółowe dane osobowe i adres chorej. Sprawa zakończyła się wyrokiem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Zaatakowane przez opinię i media europejskie władze Aten argumentują, że publikacja fotografii to pożyteczna akcja społeczna. Dzięki ujawnieniu wizerunków chorych prostytutek wielu mężczyzn korzystających z ich usług zdecyduje się zrobić badania.
Jakie jest Wasze zdanie? Czy takie zdjęcia powinny być publikowane?
Czy osoba uprawiająca seks za pieniądze i zarażająca klientów HIV powinna mieć prawo do prywatności?