W wielkim finale Must be the music miejsce ma zapewnione już troje solistów oraz trzy zespoły. Po czwartym półfinale show do Kasi Moś, Michałs Kuczyńskiego, Jakuba Szyperskiego, Tax Free, Najlepszyego Przekazu W Mieście i Lemon dołączył Sebastian "Biały" Białek. Z drugiego miejsca natomiast do ostatecznej walki o tytuł zwycięscy dołączyła grupa Chłopcy Kontra Basia.
W wyemitowanym w niedziele odcinku o bilet do kolejnego etapu walczyło 3 wykonawców i aż sześć kapel. Ostatecznie widzowie zadecydowali, że szansę na wygrana otrzyma kolejny raper, którego nie pokonał nawet chór Regeneration pod wodzą Briana Fentressa. Zespół wykonał utwór w stylu gospel Oh, Happy Day. Na decyzję głosujących nie wpłynęły nawet zachwyty jurorów nad profesjonalizmem chóru.
Jako druga w show na scenie pojawiła się Hania Hołek, której autorską piosenkę ostro skrytykował Łozo. Lider grupy Afromental powiedział:
Zespół zawodowy, zagrane było fenomenalnie, ale tej piosenki nie mogłem słuchać. To kolejna piosenka o tym, że rozstała się z facetem. Porzygałem się, przepraszam. Straszna jest taka tematyka: padam na kolana, jak zostawił mnie chłopak.
Po łzawej piosence o straconej miłości przyszedł czas na ostrzejsze granie. W Must be the music wystąpił grupa Mama Selita z utworem Zły chłopak, która niestety tym razem nie porwała sędziów. Kolejny wystąpił strażak z Pruszkowa, który zdecydował się na klasykę lat 80-tych – piosenkę Flames Of Love Fancy. Piotr Wiśniewski dostał cztery razy "nie" i tym samym stracił szanse na finał.
Po debiutantach przyszła kolej na Juliusza Kuźniaka, który przez wiele lat śpiewał w chórkach Maryli Rodowicz. W końcu wokalista postanowił spróbować zaistnieć, razem ze sowim zespołem Bliss i stanął do rywalizacji w Must be the music. Mimo że otrzymał cztery razy "tak", nie dostał się do finału. Natomiast serca widzów pobił Sebastian Białek, który przyznał, że walczy o prawa rodzicielskie. Raper wykonał własny utwór Nie płacz, który jednak sędziom wydał się zbyt osobisty.
Dotykamy wrażliwych i miękkich tematów, o których trudno mówić. Zaczynamy grać nieszczęściem na scenie i to jest estetycznie dla mnie pod dużym znakiem zapytania – podsumowała występ rapera Zapendowska.
Jako przedostatni na scenie stanęli członkowie zespołu Poczet Sixe Sun, którzy ponoć mogą poszczycić się wokalistką równie dobrą co sama Sinead O'Connor. Zachwycona ich występem Kora stwierdziła nawet, że "z całej trzeciej edycji Jowita jest najlepsza". Równie mocno jurorzy komplementowali grupę Chłopcy kontra Basia.
Czy komplementy Kory, Sztaby, Zapendowskiej oraz Łoza były rzeczywiście zasłużone? A może jurorzy nadmiernie chwalą uczestników show?