Do spektaklu o życiu dwóch wielkich gwiazd, Violetty Villas i Kaliny Jędrusik, przymierza się Marcin Szczygielski. Sztuka jest już gotowa, kłopot w tym, że nikt nie chce jej wystawić. Autor w roli Villas widzi Ewę Kasprzyk, a jako Kalinę - Joannę Kurowską.
Aktorki dzielnie wspierają Szczygielskiego w jego próbach realizacji projektu. Zwłaszcza Kasprzyk jest przekonana, że świetnie wypadłaby w roli niedawno zmarłej gwiazdy. Zresztą, jak twierdzi, sama wpadła na ten pomysł.
Zrodził się na pogrzebie Violetty Villas - mówi aktorka w rozmowie z Super Expressem. Już w Belissimie byłam zrobiona na jej wzór. Znamienne, że za życia Villas nikt szczególnie jej nie przygarniał. Kalina też miała pod górkę. Po śmierci też nie mają łatwo i też nikt ich nie chce.
Dyrektorzy warszawskich teatrów odmawiają wystawienia sztuki tłumacząc się ustalonym już repertuarem. Zdaniem Szczygielskiego jest to jednak tylko pretekst.
W Violetcie jest coś takiego, że przerasta epokę i kiedy umarła, nadal jest czymś co wykracza poza ramy - mówi partner Tomasza Raczka.
Uważacie, że rzeczywiście przerosła epokę? A może bliższe prawdy jest, że nie do końca do niej pasowała?