Marta Grycan nie ustaje w próbach zapoznania publiczności ze szczegółami swojego życia prywatnego. Z jakichś powodów pragnie, byśmy wiedzieli o niej wszystko.
Niedawno opowiadała o sobie w programie Agaty Młynarskiej Jaka ona jest (zobacz: Grycan: "Wiele razy płakałam przez torty!"). Dzisiaj kontynuuje zwierzenia w Super Expressie. Podaje tam miedzy innymi informacje, na którą z zapartym tchem czekała cała Polska:
Dół mam w rozmiarze 40, górę w rozmiarze 44 - wyznaje. Dzisiaj ideałem jest rozmiar 36, a jak ktoś nosi 38, to już jest dużo. Cieszy mnie to, że odbieram tak dużo pozytywnych głosów, że zaczęłam rewolucję. Piszą do mnie kobiety, które mówią, że dzięki mnie czują się znacznie lepiej, gdy wychodzą z domu, i proszą, abym nie przestawała robić tego, co robię, bo dodaję im otuchy.
Proszą, żeby nie przestała robić... czego? Promowania się jako celebrytka lubiąca podjeść? Show biznes to rzeczywiście wyjątkowa branża - można w niej na poważnie twierdzić, że promowanie siebie to "dodawaniem otuchy" innym.
Może trudno w to uwierzyć, ale kiedyś byłam chudzielcem - kontynuuje Marta. Uważam, że wszystko, co robimy, powinniśmy robić dla siebie. (...) Kobieta powinna mieć biust, biodra, talię. Nie wszyscy muszą wyglądać tak samo. Dziś kobiety upodabniają się do mężczyzn, a mężczyźni na wybiegach przypominają kobiety. Myślę, że musi wrócić normalność. Można powiedzieć, że wprowadzamy nową jakość na salony.
Tak, te słowa warto zapamiętać - Marta Grycan "wprowadza normalność na salony"
"Salony" dziękują.