Janusz Palikot nie ma zbyt dobrych relacji ze swoją byłą żoną. I to mówiąc delikatnie. Maria Nowińska oskarża go między innymi o wyprowadzenie z kraju do rajów podatkowych 180 milionów złotych za sprzedaż Polmos Lublin. Wyśmiewa też jego zmiany wizerunku. W wywiadzie dla dzisiejszego Wprostu przekonuje, że żadna z jego twarzy nie była prawdziwa i że Palikot "niczego nie zbudował i jest osobą destrukcji i zabawy". Zdradza też kilka szczegółów z czasów ich wspólnego życia.
To, jak się zachowuje w polityce, jest psychoterapią, którą przechodzi publicznie - ocenia i wyjaśnia jego ostatnią zmianę wizerunku:
- Konserwatystą był dlaczego?
- Stara Anglia, limuzyna mknie wśród wiekowych drzew. Fascynacja środowiskiem Polskiej Rady Biznesu i dużego biznesu w ogóle. To wynikało z popytu na takie poglądy w tym towarzystwie. Przelotna fascynacja, bo realizacja ideałów konserwatywnych wymaga stałości i siły. (...) Range rover nie robi już na nikim wrażenia. Marka spospoliciała, samolot też. Na początku był fajny, ale okazało się, że nie miał odpowiednio dużych gabarytów, by robić wrażenie. Nie mógł doskoczyć do najwyższej ligi. Zawsze ten samolot był mniejszy i głupio wyglądał jak parkował obok gadżetów dużego biznesu. Tak, miał z tym problem.
- Czy to prawda, że wymagał od służby, żeby zwracała się do waszych synów per paniczu?
- Nie chciałabym wracać do tych absurdów. Różne rzeczy działy się w czasie, gdy Janusz Palikot miał jeszcze wizerunek szlachecki.
- Ale z szablą po domu nie chodził?
- Za to fotografował się w gronostajach do jednego z wywiadów. Sesja była chyba w pałacu Zamoyskich w Kozłówce.
Opisuje też, w jaki sposób były mąż załatwia sprawy finansowe:
- Wykorzystuje pozycję siły. Powiem tak, przez trzy lata po wyprowadzeniu się pana Palikota z Jabłonny wypłacałam zaległe pieniądze pracownikom i rozwiązywałam sytuacje konfliktowe z przeszłości. Nie mogłam tego nie robić, bo tam żyję, między ludźmi. Patrzę im codziennie w oczy. Na początku odsyłałam ich do Palikota, ale oni wracali i mówili, że już nigdy do niego nie pójdą.
(...)
Jestem lekarzem, więc siłą rzeczy w domu często mówiło się o problemach służby zdrowia. Na rozwiązanie sprawy protestujących pielęgniarek miał zawsze taki sam pomysł. Zawieźć pielęgniarki na dół do kopalni, do górników. Potem zatopić ich wszystkich i zabetonować szyby.