Wywiad z byłą żoną Palikota, Marią Nowińską, który ukazał się w nowym Wprost wyprowadził polityka z równowagi. W rozmowie z Moniką Olejnik zaatakował dziennikarzy, którzy przeprowadzili tę rozmowę, nazywając ich "hienami" i twierdząc, że wykorzystali i ośmieszyli matkę jego dzieci. Czy na pewno ją? Zobacz: Palikot o wywiadzie byłej żony: "TO JEST PODŁOŚĆ!"
Wypowiadanie personalnej wojny dziennikarzom nie kończy się zwykle najlepiej dla polityków. Autorzy wywiadu, Michał Majewski i Paweł Reszka, postanowili odpowiedzieć na oskarżenia Palikota. Bardzo ostro. Poniżej treść ich oświadczenia opublikowanego na stronie internetowej tygodnika. Oceńcie sami, komu przyznać rację:
Janusz Palikot to cyniczny oszust. Powiedział, że SDP nadało nam tytuł "hien dziennikarskich”. Nigdy czegoś takiego nie było. Mówił, że przegraliśmy z nim wszystkie procesy. Nie przegraliśmy z nim żadnego procesu – co więcej, nawet takiego procesu nie było. Palikot o tym wie – ale łże z zemsty, że odważyliśmy się rozmawiać z jego byłą żoną – nie o tajemnicach alkowy, ale o jego poglądach politycznych, które zmienia jak rękawiczki. Palikot byłą żonę, która ma go za kanciarza najchętniej by zakneblował. Jak sama wspominała chciał zakazać jej notarialnie wypowiedzi na swój temat. Całkiem nieźle. Za kalumnie Palikot powinien nas przeprosić. Do tego trzeba elementarnej uczciwości i honoru. Tego Palikot nie ma w nadmiarze.
Ten polityk w poniedziałek jest konserwatystą i wydaje ultrakatolicki tygodnik ("z zakazem pedałowania" na okładce). We wtorek jest wielkim panem, który ruga służbę przy dziennikarzach. W środę jest super liberałem, który chce topić protestujące pielęgniarki w kopalniach. W czwartek jest socjalistą, który chce by państwo dawało miejsca pracy. W piątek będzie mówił, jak cenne są słowa Jana Pawła II i kończył sejmowe przyrzeczenie słowami "Tak mi dopomóż Bóg". W sobotę zmontuje partię z kolesiami z tygodnika "Nie", naczelnym Faktów i Mitów (gdzie pisywał Grzegorz Piotrowski). Co w niedzielę?
W niedzielę będzie walił młotkiem w drzwi kościoła, nie żeby z niego wystąpić, ale żeby się załapać do mediów. Potem będzie następny tydzień i Palikot pojedzie dalej. Jedną ręką poda dziennikarzy do sądu z artykułu 212 kodeksu karnego, drugą podpisze się za wykreśleniem tego paragrafu. Mało tego – z uśmiechem weźmie udział w stosownej kampanii społecznej. I znów będzie rządził w telewizji. Nazwie prezydenta alkoholikiem, ministra wyzwie od "katolickiej cioty", zarzuci znanej posłance "kurestwo".
Spokojnie! Ujdzie mu, to na sucho przyzwyczaił się, że wolno mu wszystko. Telewizje go kochają, bo zawsze ma coś wesołego w zanadrzu, a to świńską mordę, a to plastikowego członka. Pamiętamy jak Palikot pokazywał kiedyś w kampanii spot atakujący Tuska hasłem "Skończmy z polityczną prostytucją". To zabawne, bo szczerze mówiąc trudno sobie wyobrazić większą polityczną prostytutkę niż sam Palikot. Właśnie dlatego nie wierzymy, że jest w stanie odwołać swoje palikotowe oszczerstwa.