W poniedziałek około godziny szóstej rano Ewa Farna zasnęła za kierownicą samochodu. Maszyna z pełną prędkością dachowała i piosenkarka cudem uniknęła śmierci. Do wypadku doszło między Trzyńcem i Wędrynią w Czachach, gdzie gwiazda wracała z imprezy, na której świętowała ukończenie szkoły średniej i zdanie egzaminów maturalnych.
Przyczyną wypadku było ogromne zmęczenie, spowodowane zarwanymi nocami przed maturą. Ewa zasnęła za kółkiem. To cud, że przeżyła - powiedziała czeskiemu serwisowi menadżerka piosenkarki.
To niestety nie cała prawda. Badanie alkomatem wykazało, że Farna była pod wpływem alkoholu. Na stronie piosenkarki natychmiast pojawiło się oficjalnie oświadczenie i wyjaśnienie zdarzenia skierowane do fanów. Gwiazda tłumaczy wszystko zmęczeniem, a o promilach we krwi... milczy.
Piosenkarka była pod wpływem alkoholu. Badanie alkomatem wykazało jeden promil - poinformował Vlastimil Starzyk z czeskiej policji. Dodał on, że Farna straci prawo jazdy i poniesie dalsze konsekwencje za jazdę na "gazie" - cytuje czeskie media Dziennik.
Powodem wypadku było niezmierne zmęczenie spowodowane nieprzespanymi nocami przed egzaminem maturalnym, który wczoraj zdawałam. Zasnęłam za kierownicą i zjechałam z drogi - tłumaczy Farna. Samochód jest w okropnym stanie, ale na całe szczęście nikomu nic poważnego się nie stało. Obecnie przebywam w szpitalu, mam wstrząs mózgu i parę powierzchownych ran. Dziękuję Bogu za to, że czuwał nade mną, rodzinie i przyjaciołom za wsparcie oraz fanom za miłe słowa otuchy oraz gratulacje zdanej matury. Było to wstrząsające przeżycie i oby nikt czegoś podobnego nigdy nie doświadczył. Człowiek przypomina sobie i uświadamia, co tak naprawdę jest ważne w życiu. Jeszcze raz dziękuję Bogu, że żyję!
Powinna chyba podziękować też, że nikogo nie zabiła. Zaśnięcie po pijaku za kierownicą mogło się przecież skończyć prawdziwą tragedią, nie tylko jej.
Obecnie wokalistka przebywa w szpitalu Sosna w Trzyńcu.