Czeskie prawo jest bardziej restrykcyjne niż polskie jeśli chodzi o karanie pijanych kierowców. Na własnej skórze przekona się o tym Ewa Farna, która kilka dni temu prowadząc pod wpływem alkoholu zasnęła za kierownicą, zjechała z drogi i dachowała. Na szcżęście w wypadku nikt nie zginął.
Do wypadku doszło pod Trzyńcem na Zaolziu. Prowadząca śledztwo policja z czeskiego Frydka - Mistka ustaliła, że piosenkarka miała 1 promil alkoholu we krwi. Patrząc na zdjęcia kompletnie skasowanego volkswagena tiguana, który Farna miała zaledwie od pół roku, trudno uwierzyć, że wyszła z tego niemal bez szwanku. Doznała jedynie wstrząsu mózgu oraz obtarć i skaleczeń.
W Polsce grozi za to utrata prawa jazdy na 2 lata. W praktyce ten czas często się wydłuża, gdyż egzaminatorzy nie są wyrozumiali dla kierowców, którzy stracili prawo jazdy za prowadzenie pod wpływem alkoholu, więc zdanie powtórnego egzaminu bywa trudne.
Jednak w Republice Czeskiej nietrzeźwi kierowcy mają jeszcze ciężej. Mogą stracić prawo jazdy aż na 10 lat. Grozi im także grzywna do 50 tysięcy koron (ok. 8,5 tysiąca złotych), a nawet więzienie. Farna zdała egzamin zaledwie 8 miesięcy temu. Jeśli trafi na surowego sędziego, następnym razem usiądzie za kierownicą w wieku 28 lat.
Patrząc na efekty jej jazdy, i tak powinna się cieszyć, że nic się nie stało. A przede wszystkim - że nie uderzyła w żaden inny samochód. Gdyby kogoś zraniła, albo zabiła, przychylne jej media, które będą teraz walczyć o ratowanie jej wizerunku, nie mogłyby być aż tak wyrozumiałe.