Tak jak przewidywaliśmy, rozpoczęło się już wzbudzanie współczucia do Ewy Farnej, która spowodowała po pijaku wypadek samochodowy. Miała naprawdę dużo szczęścia, że nic się jej nie stało i że nikogo nie skrzywdziła.
Tabloidy, a wkrótce zapewne i telewizje śniadaniowe zaczynają ratować wizerunek młodej celebrytki. Zapewne się to uda. Wystarczy eksponować fakt, że "cudem uszła z życiem", a nie że wsiadła za kierownicę pijana. "Zmęczona" - to brzmi lepiej. Tak próbowała już zresztą to opisywać sama zainteresowana. Wersję popsuła wprawdzie trochę czeska policja, ale ważniejsze jest to, co będzie teraz powtarzane w mediach.
Ewa zaczęła już oskarżać osoby mówiące wprost, że mogła kogoś zabić, stwierdzając, że "tylko moralizują". Tłumaczyła też, że "jest człowiekiem, jak każdy inny" i że "żałuje, że się przeliczyła". Co ciekawe, również Doda, krytykując jej linię obrony, napisała ciekawe zdanie - że "każdemu się zdarza" prowadzić po pijaku. Mamy nadzieję, że jednak zdarzają się wyjątki.
W tabloidach już pojawiły się wypowiedzi "znajomych" Ewy podkreślających, jak przeżywa ona swój "błąd". Zdaje się, że zrozumiała, że jej wizerunek może na tym bardzo ucierpieć.
Najpierw była wielka radość, że nic poważnego jej się nie stało – mówi tabloidowi osoba z otoczenia Farnej. Potem dopiero zaczęło wszystko do niej dochodzić. Nie zdawała sobie sprawy, że po tylu godzinach w jej organizmie może być jeszcze alkohol. Ma wielkie poczucie winy.
Tabloid donosi, że zdenerwowani zamieszaniem medialnym rodzice Ewy pokłócili się z jej polskimi menedżerami. Czyżby mieli pretensje o zbyt krytyczne artykuły na jej temat? Dodatkowo piosenkarka najprawdopodobniej straci kontrakt reklamowy, który negocjowała od kilku miesięcy. Marka, która chciała podpisać z nią umowę, nie chce być jednak kojarzona z siedzącą za kierownicą samochodu pijaną gwiazdą.
Dziwicie się?