Nie ma nic przyjemniejszego niż mieć za byłą żonę-gwiazdę. Zwłaszcza taką, która lubi poopowiadać o swoich traumach i porażkach życiowych w telewizji. Katarzyna Skrzynecka zdecydowała się niedawno zwierzyć na antenie Krzysztofowi Ibiszowi (!) z detali życia prywatnego jej byłego męża, który, jak poinformowała Polaków, uprawiał seks z inną kobietą.
Przypomnijmy, że Kasia wprost i publicznie zarzuciła Urbańskiemu zdradę: Partnerka mojego męża od dawna sama o tym mówiła, ona tego nie kryła i rozmawiała o tym oficjalnie z wieloma osobami z naszej wspólnej pracy, bo obie pracowałyśmy w TVN. W związku z czym to była rzecz powszechnie wiadoma wszystkim, tylko nie mnie.
Co zabawne, celebrytka dodała, że z byłym mężem utrzymuje obecnie doskonałe relacje. Stało się to możliwe, odkąd doszli do wniosku, że nie będą już babrać się w przeszłości... Jak widać Kasia ma większy kłopot z dotrzymaniem słowa. Na odpowiedź Zbigniewa Urbańskiego nie trzeba było długo czekać.
To bzdury! - zapewnia stanowczo w dzisiejszym Fakcie. Według Kasi moje kontakty z innymi kobietami to zdrada, a w jej przypadku jej kontakty z mężczyznami nazywa już tylko przyjaźnią.
Zastanawiam się, czy nie pójść do sądu, bo to są zwykłe pomówienia i to chyba jedyne wyjście z tej sytuacji. Mam inną historię naszego życia. Jeśli twierdzi, że ją zdradzałem, to szkoda, że nie powiedziała tego w sądzie na rozprawie rozwodowej, bo przecież dostałaby rozwód z mojej winy. Ale wtedy siedziała cicho, zastanawiające, prawda?
Widać, że ona się promuje teraz na mnie. Nie ma już chyba pomysłu na siebie. Szkoda, że nie pamięta już, jak sama się zachowywała. Ale to cała Kasia. Przed rozwodem sobie wszystko wyjaśniliśmy i obiecaliśmy sobie, że nie będziemy już do tego wracać. Nie będę wchodził w szczegóły, bo to nie w moim stylu. Więc jej zachowanie jest przykre, ale to normalne w jej przypadku. Kto nie jest z nią, jest przeciwko niej.