Chwalenie się wielkim szczęściem i "wielką kulą energii" zbudowaną po części na cudzym nieszczęściu nie wyszło Agnieszce Włodarczyk na dobre. Po serii wywiadów w tabloidach oraz wzruszającej rozmowie i sesji na łamach Vivy, gdzie Agnieszka i Mikołaj ogłosili, że są "jednym ciałem astralnym", aktorka zrezygnowała z pracy w Pierwszej miłości. To właśnie tam poznała swojego kochanka, ojca dwójki dzieci "koleżanki" z planu. Po ułożeniu sobie z nim życia chciała, zdaniem osób z produkcji, pozbyć się Anety z serialu. Gdy ten plan się nie powiódł, a sympatia do jej postaci wyraźnie zmalała, odeszła. Zobacz: Włodarczyk chciała ograniczyć rolę Zając!
Włodarczyk postanowiła skomentować swoje odeście z produkcji na profilu. Wykorzystuje wpis, by zasugerować, że... zależało na tym osobie, która "najwięcej zyskała" na śmierci jej postaci. Czy ma na myśli Anetę?
Wiecie już zapewne, iż postanowiłam zakończyć współpracę z serialem "Pierwsza Miłość". Wciąż trwają spekulacje na temat powodów mojego odejścia. Zresztą bardzo dalekie od prawdy i krzywdzące, jak cała sztucznie rozdmuchana afera wokół mojej osoby... - twierdzi Agnieszka. Kto na tym skorzystał najbardziej? Zastanawialiście się komu na tym zależało i kto na tym najwięcej zyskał??? Ja mogę się tylko domyślać. I jestem już tym zmęczona. Za serial natomiast trzymam kciuki i życzę co najmniej tak wysokiej oglądalności, jaka była ostatnio, a scenarzystom takiej fantazji, jakiej nie zabrakło portalom plotkarskim wypisującym bzdury na mój temat.
Jak myślicie, dlaczego Włodarczyk, nie mająca obecnie żadnych innych zawodowych propozycji i zobowiązań, odeszła z serialu, który po ogłoszeniu romansu głównych bohaterów jeszcze zwiększył widownię? Chyba nie dlatego, że wzbudzała sympatię widzów, którzy kibicowali jej nowemu związkowi z Krawczykiem?
Przypomnijmy też, że zabito ją jako "bohaterkę" ratującą dziecko, by widzowie ją dobrze zapamiętali. Czy taka metoda ocieplania wizerunku się sprawdzi?