Kampania wizerunkowa Ewy Farnej trwa. Piosenkarka, która kilka dni temu spowodowała wypadek, prowadząc pod wpływem alkoholu, w panice ratuje twarz i zagrożone kontrakty reklamowe. Jak pisaliśmy, auto wracającej z imprezy piosenkarki zjechało z drogi i dachowało. Czeska policja ustaliła, że we krwi 18-latka miała 1 promil alkoholu. Farna tłumaczy, że... nie zdawała sobie z tego sprawy. Podobno wsiadła do auta po kilku godzinach od wypicia ostatniego drinka. Musiała więc trochę wypić.
Jestem człowiekiem, jak każdy inny - apelowała o zrozumienie w tabloidzie. Obecnie zmieniła nieco front i po wspierającym ją programie TVN-u (zobacz: "Ewa to fajna dziewczyna, NIE PIJE!"), postanowiła stać się, podobnie jak Ilona Felicjańska, orędowniczką trzeźwości. Na łamach Faktu wzywa swoich fanów do ostrożności.
Wsiadając za kierownicę samochodu nie byłam świadoma, że w moim organizmie może być jeszcze alkohol - przekonuje po raz kolejny. Wiem, że powinnam być bardziej ostrożna. Zrobiłam głupotę. Apeluję więc do moich fanów: nie wsiadajcie za kierownicę nawet po wypiciu małej ilości alkoholu! Mam nadzieję, że ta sytuacja otworzy ludziom oczy.
Czy ilość była naprawdę tak mała, jak pomagają Ewie nagłaśniać wszystkie media? Wydaje się, że jednak nie. Piosenkarka może stracić prawo nawet na 10 lat.