Beata Tadla postanowiła pójść w ślady swoich kolegów z redakcji: Klaudii Carlos i Łukasza Grassa, i odejść z TVN-u do TVP. Trudno się jej dziwić. Przykład Hanny Lis pokazuje, że Telewizja Polska nie szczędzi pieniędzy na znane twarze.
Odejście z pracy przyniosło jej jednak sporo problemów. Głównie za sprawą kontraktu, który nie pozwala jej pracować dla konkurencji przez kilka miesięcy od złożenia rezygnacji. Dziennikarka otrzymuje obecnie jedynie połowę pensji, którą dostawała podczas pracy w stacji.
Teraz mam okres przejściowy, który jest dość bolesny – mówi w rozmowie z Faktem. Obowiązuje mnie trzymiesięczny okres wypowiedzenia umowy z TVN, a poza tym półroczny okres unikania pracy u bezpośredniej konkurencji. Na antenie TVP, w "Wiadomościach", będę mogła pojawić się dopiero w styczniu następnego roku.
Nie jest aż tak źle, ale w tym czasie otrzymuję dokładnie połowę pensji z TVN. A to akurat tyle, ile wynosi moja rata kredytu mieszkaniowego. A jestem przecież samotną matką - narzeka.
Ciekawe, czy prosiła o łagodniejsze potraktowane z uwagi na te okoliczności i jej odmówiono.
Tadla wolny czas wykorzystuje między innymi na chodzenie po celebryckich imprezach w Warszawie. Stara się, żeby widzowie o niej nie zapomnieli. Zobaczcie, jak wyglądała na kilku ostatnich bankietach: