Maja Ostaszewska, jak sama deklaruje, unika zaszufladkowania i stara się grać zarówno role ambitne, jak i komediowe. Dlatego w jej repertuarze znajdują się sztuki w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego, a także serial Przepis na życie. Aktorka stara się łączyć przeciwieństwa nie tylko na scenie, czy w kinie. W najnowszym wywiadzie dla Twojego Stylu twierdzi, że największym wyzwaniem jest pogodzenie roli matki z ambicjami artystki.
Żeby było jasne - nie jestem wzorową matką Polką. Bardzo źle znosiłam ciąże i czasem miałam dosyć – wyznaje. Za drugim razem leżałam plackiem, zupełnie wycofałam się z pracy. To był koszmar. Ten stan wcale nie był cudowny. Czasami słyszę, że niektóre dziewczyny w ciąży czują się najbardziej seksownie. Ja miałam poczucie silniejszej więzi z naturą, ale sexy na pewno nie byłam.
Aktorka mówi dalej, że każda inteligentna kobieta powinna być feministką:
Oczywiście czuję się feministką. Nie wiem, jak jakakolwiek inteligentna kobieta może się nią nie czuć. Jest cała masa problemów: dyskryminowanie, brak wsparcia dla gospodyń domowych. Uważam, że kobiety zajmujące się domem i wychowujące dzieci powinny dostawać pensję od państwa, bo to jest ciężka praca.
Albo sprawa nierefundowanego in vitro - wyobrażam sobie, jaki to dramat dla ludzi, których na taki zabieg nie stać. Jestem za wyraźnym oddzieleniem Kościoła od państwa. A także za prawnym uregulowaniem sprawy aborcji – stwierdza Ostaszewska. Wkurzył mnie szalony pomysł Romana Giertycha, że aborcja powinna być zakazana, nawet gdy zagraża życiu matki. Wtedy poszłam na manifę - a byłam w ciąży! - wspomina.
Przypomnijmy też: "Zwierzę na łące to jest to samo, co kotlet na talerzu!"