Fakt, że Wojciech Mann, słynący z kąśliwych uwag pod adresem współczesnych celebrytów, podczas minionego festiwalu w Opolu zdecydował się wystąpić z synem, wywołało różne komentarze. Dziennikarzowi zarzucano hipokryzję i wytykano, że sam robi dokładnie to, za co innych krytykuje. Przypomnijmy, co mówił w wywiadzie dla Polska The Times krytykując młodych celebrytów zaczynających karierę w branży:
Młody człowiek, który nie jest genetycznie zaprogramowanym kujonem, bardzo chętnie decyduje się na wersję, która daje mu bardzo dużo wolnego czasu, dużo przyjemności i brak wysiłku. To naturalna skłonność. Jeśli do tego jeszcze ci młodzi ludzie widzą, zwłaszcza teraz w telewizji, gazetach, jaki kolejny wypasiony samochód kupił sobie taki a taki gwiazdor, który w telewizji bredzi, a mimo to dostaje furę pieniędzy, to czy można im się dziwić? Zepsucie czyha na młodego człowieka, a życie utwierdza go w przekonaniu: "coś tam powiem, zdejmę spodnie i jestem ustawiony.
Mann postanowił wytłumaczyć się w Super Expressie: Nasz duet wymyślił sobie reżyser i przekonał nas do tego, bo zwykle tego nie robimy - zapewnia. To był występ jednorazowy. Nie wprowadzam syna do show biznesu. Marcin słucha nieprzymuszony wielu rzeczy, które ja lubię lub odwrotnie. Miło mi z tego powodu.
Podobał Wam się ich wspólny występ?