Jednak on najwyraźniej postanowił grać o wszystko. Chce poniżyć ją do końca i zniszczyć jej karierę. Nie potrzeba już do tego wiele. Wczoraj w warszawskim sądzie pracy odbyła się kolejna rozprawa w procesie wytoczonym przez Grażynę Szapołowską Teatrowi Narodowemu. Jak już wielokrotnie pisaliśmy, chodzi o dyscyplinarne zwolnienie aktorki z pracy po tym, gdy nie pojawiła się na scenie w zaplanowanym od dawna przedstawieniu Tanga, gdyż w tym czasie wolała zasiąść w jury telewizyjnej Bitwy na głosy.
Dyrektor teatru odwołał wówczas spektakl, a Szapołowską wyrzucił z pracy. Aktorka twierdzi, że ustaliła z nim swoją nieobecność, a producent Bitwy obiecał wypłacić teatrowi odszkodowanie. Żąda przywrócenia do pracy i finansowej rekompensaty. Zaatakowała też Englerta wypominając mu, zresztą słusznie, że swojej żonie pozwolił na podobny ruch i nawet odwiedził ją na planie żenującego show Gwiazdy tańczą na lodzie. Po tym komentarzu Englert ją szczerze znienawidził i postanowił nie odpuszczać za żadną cenę.
Jak donosi Fakt, wczoraj zeznawali kolejni świadkowie: aktor Marcin Hycnar oraz przedstawicielka Bitwy na głosy, Małgorzata Perkowska, która potwierdziła wersję aktorki o odszkodowaniu.
Ponownie złożyłam propozycję ugody, która na razie pozostaje bez odpowiedzi - żali się Faktowi Szapołowska.
Proces został odroczony do września. Wtedy nastąpi przesłuchanie kolejnego znanego świadka Artura Żmijewskiego oraz obu stron konfliktu.