Ilona Felicjańska nie może ostatnio pochwalić się zbyt wieloma osiągnięciami. Straciła swoją fundację Niezapominajka, karierę celebrytki, a także - przede wszystkim - męża i dzieci. Podczas rozprawy rozwodowej sąd przyznał opiekę nad Maćkiem i Adamem ojcu, a Ilonie nakazał płacić alimenty. Warto zauważyć, że do takiej sytuacji dochodzi w Polsce naprawdę rzadko, tylko w wypadku kobiet, którym naprawdę nie można powierzyć wychowania dzieci. Była modelka może widywać synów każdego popołudnia, co drugi weekend oraz przez miesiąc wakacji. W obszernym artykule w tygodniku Na żywo zapewnia, że strata dzieci ... uczyniła ją lepszą matką. Taka brzmi jej najnowsza próba ratowania wizerunku:
Może to dziwnie zabrzmi, ale teraz jestem lepszą mamą niż byłam zanim to wszystko się stało - wyznaje Ilona w tabloidzie. Jesteśmy blisko, rozmawiamy na trudne tematy. Dla chłopców decyzja o rozwodzie nie była zaskoczeniem. Czuli, że od 3 lat między tatą i mamą nie ma miłości.
Głębokie refleksje Ilony ilustrują zdjęcia z ustawki w parku. Widać na nich Felicjańską, szalejącą z dziećmi na placu zabaw, w przerwach popijającą wodę z plastikowej butelki. To ma być chyba sugestia, że już nie pije... Jaki spec od kryzysowego PR-u poleca takie zabiegi ratowania wizerunku? będą Waszym zdaniem skuteczne?
Dalej Ilona sugeruje czytelnikom, że jej mąż był "twardy", czyli w domyśle, że ona sama w jakiś sposób ucierpiała. Twierdzi, że oszczędziła dzieciom "piekła":
To była najtrudniejsza decyzja w moim życiu - mówi o oddaniu dzieci. Mąż postawił twarde warunki. Mogłam walczyć, ale bałam się, że dzieciom zafunduję piekło. To tylko ustalenia na papierze. Jestem z synami codziennie, wyjeżdżamy na weekend, planuję z nimi spędzić cały sierpień. Adaś i Maciek uwielbiają wodę, więc zabiorę ich do przyjaciół nad morze, a potem na Mazury. Jeśli synowie będą czuli, że ich kocham, zrozumieją mnie.
Jesteśmy naprawdę pełni podziwu dla byłego męża Ilony, którego poślubiła jako multimilionera z listy najbogatszych Polaków i zostawiła, gdy był już bankrutem, wyśmiewając się w dodatku publicznie, że nie ma pieniędzy na wyprowadzkę z domu i "może sobie mieszkać na pięterku"... Wyobraźcie sobie, jak się musiał poczuć po tych słowach.
Właśnie po tym poznaje się klasę człowieka. Nie opowiada w mediach swojej wersji, choć pewnie po jej przeczytaniu włos zajeżyłby się na głowie niejednemu z czytelników.