Minął właśnie kolejny nieprzekraczalny termin zakończenia śledztwa w sprawie śmierci Violetty Villas, wyznaczony przez świdnicką prokuraturę. Syn zmarłej w skandalicznych warunkach wokalistki żali się, że wciąż nie może się doczekać jego wyników. Zanosi się też na to, że walka z "opiekunką" gwiazdy będzie trwała latami.
Od pół roku nie potrafią podać mi przyczyny zgonu matki - mówi Krzysztof Gospodarek Twojemu Imperium. Słyszę, że sprawy nie można zamknąć, bo nie ma ostatecznej opinii z Zakładu Medycyny Sądowej, która ma wyjaśnić, czy nie doszło do zaniedbania ze strony gosposi, pani Budzyńskiej. Może postawią jej zarzuty, może nie.
Nie czekając na zakończenie przeciągającego się śledztwa, Gospodarek wystąpił do sądu z wnioskiem o przygotowanie spisu rzeczy należących do jego matki, pozostawionych w jej domu w Lewinie Kłodzkim, okupowanym wciąż przez Budzyńską. Sąd Rejonowy w Kłodzku przychylił się do wniosku i wysłał do domu Villas komornika. Jednak, jak się okazało, przygotowany przez niego spis wykazuje istotne braki.
Gdy zaczął spisywać przedmioty, okazało się, że niestety najcenniejsze zniknęły - żali się syn zmarłej. Nie wiadomo kto i kiedy je zabrał, ani gdzie ich teraz szukać. Źle się stało, że nie zaplombowano domu tuż po śmierci mamy. Teraz muszę się szarpać o to, co należy do mnie. Czuję, że sprawa będzie się ciągnąc latami. Pani Budzyńska nie stawiła się na pierwszą rozprawę i kolejną pewnie też zignoruje.
Tymczasem "opiekunka" zmarłej nie ma sobie oczywiście nic do zarzucenia.
Dom należy do mnie - oświadczyła pewna siebie. Mam to na piśmie.
Co zrobilibyście na miejscu syna? Jak walczylibyście z taką osobą?