Jacek Poniedziałek w mediach zasłynął rolą w M jak miłość, gejowskim coming outem oraz szczerym wywiadem-rzeką, wydanym dwa lata temu w formie książki. Jest też aktorem Nowego Teatru pod kierownictwem Krzysztofa Warlikowskiego, znanego ze swoich kontrowersyjnych przedstawień. Nie przysparza mu to przyjaciół wśród aktorów zajmujących się nieco bardziej "konwencjonalnymi" zleceniami. Zobacz: Szyc o "waleniu konia na scenie"! PONIEDZIAŁEK SIĘ OBRAZIŁ
Teraz 47-letni aktor przypomniał o sobie za sprawą ostrej wypowiedzi na temat polityki kulturalnej Platformy Obywatelskiej, realizowanej rękami ministra kultury Bogdana Zdrojewskiego oraz prezydent Warszawy, Hanny Gronkiewicz-Waltz. Poniedziałek krytykuje decyzję o połączeniu dwóch stołecznych teatrów: Na Woli i Dramatycznego, co w praktyce, jego zdaniem, oznacza likwidację tego pierwszego.
Minister kultury Rzeczpospolitej i członek Rady Ministrów, ekscelencja Zdrojewski, na żądanie owładniętej piłko-szałem prezydent Warszawy, Hanny Gronkiewicz Waltz, likwiduje teatry!!! (...) Pan minister, słaby i osamotniony w swojej partii, pozbawiony już teraz kompletnie zaufania środowisk artystycznych (...) z zapałem zaakceptował wczoraj kandydaturę Tadeusza Słobodzianka na stanowisko Teatru Dramatycznego w stolicy. Z całym pakietem. W pakiecie jest festiwal - Warszawskie Spotkania Teatralne i Teatr na Woli. Scena założona i kierowana w czasach PRL przez Tadeusza Łomnickiego, zostanie teraz wchłonięta przez Teatr Dramatyczny pod dyrekcją "Slobo", czyli w praktyce zlikwidowana. Zniknie marka, nazwa, osobowość prawna, budżet, pracownicy dostaną wymówienie, a budynek stanie się jedną z kilku scen Sloboplexu, tyle że nieco oddaloną od siedziby głównej. Dzieje się to teraz. W czasie Euro. Bo właśnie teraz trwa sesja rady miasta, która ma tę likwidację formalnie przyjąć. Teraz, żeby nikt się tym nie mógł zainteresować, żeby nikt nie pisnął, żeby nikt nie podskoczył! Bo przecież nikt nie może nam psuć święta, nikt nie może podnosić krzyku i mnożyć problemów, bo nikt nie wyłamie się teraz z powszechnego zachwytu nad naszym największym narodowym sukcesem w historii (bo już o zwycięskich remisach nie wspomnę)! - pisze na swoim blogu w "Na temat" Poniedziałek i dodaje:
A przecież, jak już ogłosiła w swoim prasowym ukazie HGW: "Muzeum jest nasze, teatry są nasze", a zatem festiwal też jest nasz, dyrektor musi być nasz, budynki są nasze, wolność słowa jest, ale nasza, dialog tak, ale pod nasze dyktando. Nasze? Czyje, szanowna pani? To jest pani folwark, pani bank, pani grządka na działce, pani paprotki w doniczce? Czy pani rozumie pojęcie "publiczny"? Czy pani rozumie powinność władzy wobec kulturalnych, duchowych i intelektualnych potrzeb społeczeństwa? (…) Bo Tusk woli się obściskiwać z chińskim premierem, a potem pograć w gałę, niż zawracać sobie głowę duchowością obecnych i przyszłych pokoleń. Żeby was, aparatczycy, ta gała porządnie w łeb walnęła i żebyście się kiedyś opamiętali, co wy robicie… A pani HGW (...) niech nam pani jeszcze zamknie inne teatry, galerie, kilka ulic dla budowy metra, rodziny UEFA, rozgrywek na i pod stadionami, stref kibica i Bóg wie czego jeszcze. A ludzie wywiozą panią z tego pani "naszego" ratusza na taczkach. Tam, gdzie pani miejsce. DO BUFETU!
Nikomu nie trzeba chyba tłumaczyć, w jak kiepskiej kondycji jest polska kultura. Wystarczy popatrzeć, jakiej jakości gwiazdy są opłacane dziesiątkami tysięcy złotych za występ przez samorządy lokalne podczas letnich festynów. Myślicie, że taki atak na rządzących przyniesie jakiś pozytywny skutek?