Znani przyjaciele Kuby Wojewódzkiego i Michała Figurskiego mają teraz dylemat, jak wytłumaczyć jego "żart". Gdyby z gwałcenia klęczących Ukrainek śmiał się publicznie ktoś inny, na pewno ostro by go potępili i wezwali do jego bojkotu. Kuba jest jednak przyjacielem, który zaprasza ich do swojego programu. Co ciekawe, w obronie obrażonych kobiet nie stanęły nawet sympatyzujące z Wojewódzkim feministki.
Tomasz Lis jest bardzo zaangażowany w rozgrywki Euro2012, ale nie uznał, jak widać, że słowa dwóch celebrytów, z których jeden komentuje zresztą mecze na stadionie, mogą wpłynąć niekorzystnie na stosunki polsko-ukraińskie. Nawet po ostrym prosteście ukraińskiego MSZ. Można jednak żartować z gwałtu?
We wpisie pod mówiącym wszystko tytułem Lubie Ukrainę, ale i Kubę Tomasz Lis stara się wybronić trochę Wojewódzkiego, podkreślając, w jak trudnej sytuacji się znalazł. Nie wspomina nic o proteście Ukraińców. Zauważa zamiast tego, jak trudno jest teraz niesprawiedliwie krytykowanemu Kubie.
Wiem, rzucili się na Ciebie wszyscy, więc uważasz, że jak przeprosisz, to dasz satysfakcję swoim wrogom i zaprosisz ich do tego, by - już za Twoją zgodą po Tobie jeździli - zaczyna Lis na blogu w serwisie Na temat, wczuwając się w sytuację kolegi. Oczywiście wiem, że nie jesteś ani rasistą, ani seksistą, ani Ukrainofobem. Wiem, ale inni tego nie wiedzą.
Rozumiem też, że Twoja audycja nie miałaby sensu, gdybyś czasem nie pojechał po bandzie. Grzecznych miernot jest bez liku, Wojewódzki jest jeden. Nie dlatego, że jest błaznem, błaznów nie brakuje. Raczej dlatego, że jest błyskotliwy i fajnie błaznuje - wylicza.
Jak przeprosić, by nie dać satysfakcji tym, którzy chcą nie Twoich przeprosin, ale Twojej głowy? - zastanawia się publicznie Lis. I odpowiada: Nie wiem.