Publiczna walka Jacka Poniedziałka z politykami Platformy Obywatelskiej trwa. Zaczęło się od ataku na Donalda Tuska i Hannę Gronkiewicz-Waltz. Aktorowi nie spodobało się, że zdecydowano o połączeniu dwóch warszawskich teatrów: Na Woli i Dramatycznego. Przypomnijmy: "Tusk woli grać w gałę! GRONKIEWICZ DO BUFETU!"
Zdążył mu już odpowiedzieć dyrektor Dramatycznego, nazywając go "kompletnym idiotą". Na antenie radia TOK FM bronił się również Minister Kultury, Bogdan Zdrojewski, twierdząc, że zwiększa nakłady na kulturę. Poniedziałka to nie przekonuje.
Państwowy Instytut Sztuki Filmowej powołał jeden z poprzedników Zdrojewskiego - Waldemar Dąbrowski, Instytut Chopina - też Dąbrowski. Podobnie z Państwową Agencje Audiowizualną, to samo z Instytutem Książki - wymieniał aktor na antenie. Muzeum Historii Żydów - Dąbrowski, podobnie Arkady Kubickiego - to zainicjował Dąbrowski, Zdrojewskiemu udało się tego nie zepsuć. Po czym wylicza, co udało mu się zepsuć: Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, Nowy Teatr w Warszawie. Nie mówiąc o tym, że w ciągu paru lat istnienia tego rządu, nakłady całego państwa na kulturę spadły o 130 milionów złotych.
Pan minister pięknie mówi, mówi piękną polszczyzną i opanował do perfekcji PR. Zgodzę się tu z Jarosławem Kaczyńskim - w piarze nasz rząd jest znakomity - dodał. Próba odebrania artystom, twórcom i dziennikarzom 50 procent uzysku, czyli ich obciążenie podatkowe pokazuje, jak minister dba o twórców. Ministerstwo kultury jest tylko jednym z działów ministerstwa finansów, a superkanclerzem całego kraju jest minister finansów, nie premier, nie prezydent. Minister Kultury nie potrafił się postawić tam nikomu. Nazywam tych ludzi aparatczykami, dlatego że kierują się filozofią partyjną, a nie dobra publicznego. Ja rozumiem, że są tak pochłonięci rozgrywkami partyjnymi, że każdy boi się komuś narazić. A skoro ludziom się zabiera emerytury, to trzeba im to jakoś osłodzić, więc przykłada się tym znienawidzonym "celebrytom", tym wszystkim "darmozjadom", do których - oczywiście - aktorzy należą.
Forma mojego sprzeciwu jest emocjonalna, dosyć ostra. Czemu? Bo chociażby o budowie naszego Nowego Teatru rozmawiamy spokojnie od 5 lat. Byliśmy grzecznymi chłopcami do bicia, ale ile jeszcze można wynajmować sale od innych? Cała polityka państwa sprowadza się do tego, żeby kultura nas więcej nas tak dużo nie kosztowała. Żebyśmy zdjęli sobie z głowy ten ciężar i niech ci artyści sami sobie zarabiają. I tak kiedyś będzie - będziemy sobie wkładali pióra do pupy, biegali i uprawiali variétés.