Katherine Losse była pracownicą Facebooka przez 5 lat, od 2005 do 2010 roku. Zaczynała jako pracownik niższego szczebla, następnie została specjalistą od marketingu, by na koniec zostać awansowaną na stanowisko osoby... piszącej wystąpienia dla szefa firmy, Marka Zuckerberga. Teraz Losse wydała książkę pt. The Boy Kings: A Journey into the Heart of the Social Network, w której opowiada o kulisach pracy a największym serwisie społecznościowym świata.
A ponoć nie jest tam wesoło. Jak twierdzi autorka, korporacja ta to wyjątkowo złe środowisko dla kobiet, traktowanych jej zdaniem jak "pomoce domowe z lat 50-tych". Przytacza dość przerażające opowieści o kulcie jednostki, jaką otaczany był Zuckerberg - pracownice zmuszone były do noszenia koszulek z jego podobizną w dniu jego 22. urodzin. Co więcej, pracownice niższego i średniego szczebla traktowane były jak osoby gorszej kategorii: wypraszane z konferencji i ważnych spotkań, "zarezerwowanych" dla mężczyzn - jedynym sposobem, żeby mogły się tam znaleźć było usługiwanie "kolegom".
Jeszcze gorszy obraz wyłania się z opowieści Losse o stosunku przełożonych-mężczyzn nad podwładnymi-kobietami. Na porządku dziennym miały być niedwuznaczne propozycje, kierowane zarówno pod adresem samotnych, jak i zamężnych pracownic. Pewien menedżer miał być na tyle nachalny, że zasłynął notorycznym oferowaniem swoim podwładnym trójkątów w łóżku. Jedna z pracownic usłyszała podczas lunchu, że jej starszy kolega "ma ochotę wgryźć się w jej tyłek". Zgłosiła to przełożonym, w tym Zuckerbergowi, który całą sprawę miał zbyć słowami: "A co to w ogóle znaczy?"
Sam twórca Facebooka jest określany przez autorkę jako Napoleon i "mały imperator", który stworzył wielką firmę, w której wszyscy byli zobowiązani do podziwiania jego geniuszu. Jego biuro, całe urządzone na biało, wyglądało jak "mafijny pokój przesłuchań". Losse określa go również jako wycofanego dziwaka, który "każdemu, kto nie ma obsesji na punkcie nowoczesnej techniki odmawiał prawa nazywania człowiekiem". Miał też w zwyczaju podkreślać swoje "panowanie" w firmie:
Wychodził ze swojego biura i przechadzał się wśród pracowników - opisuje była pracownica. Pierś wypięta do przodu, głowa podniesiona do góry w stylu Napoleona. Jego rude loczki podskakiwały na czole, jakby miały zapowiadać nadejście ważnego człowieka. Zebrania lubił kończyć uderzaniem pięścią w stół i okrzykiem: "DOMINACJA! ".
Przypomnijmy, że po premierze filmu Social Network, opowiadającego o kulisach powstawania Facebooka, Zuckerberg był oburzony sposobem, w jaki go pokazano. Groził nawet pozwem jego twórcom. Jak zareaguje tym razem?
Tym razem jego reakcja może wpłynąć również na kurs akcji, któremu nie pomogły zdjęcia ze ślubu wziętego celowo w czasie debiutu giełdowego.