Michał jest coraz bardziej przejęty stanem swojego zdrowia. Jak wyznaje w rozmowie z Faktem, był kompletnie nieprzygotowany na taką diagnozę. Nie przyszło mu nawet do głowy, że narośl, którą miał od lat, może okazać się niebezpieczna.
To był przypadek - wyjaśnia w tabloidzie. Usuwałem narośl, która na początku wydawała się niegroźna. Miałem ją od lat, ale ze względu na planowany start w Dakarze pomyślałem, że trzeba ją wyciąć. Chodziło o to, by pojechać w rajdzie i nie męczyć się. Wszystko niby było w porządku, ale przy kolejnej wizycie w szpitalu okazało się, że zrobiono badania tego, co wycięto, i jest rak. Niestety rana przestała się goić i mam problem. Jestem bardzo tym przejęty. Czas pokaże, czy rana się zagoi. Dopiero wtedy będzie można stwierdzić, czy zostało wycięte wszystko, czy nie.
Komentarze lekarzy są bardzo pozytywne, w najgorszym wypadku czeka mnie jeszcze jedna operacja, ale to wszystko. Myślę, że tak naprawdę muszę się wytłumaczyć mojej rodzinie, dzieciom, tym, którzy wiązali ze mną jakieś plany i tyle. Większość z nich mnie bardzo, bardzo wspiera. Muszę bardzo podziękować wszystkim bez wyjątku za to, że po prostu rozumieją to, że nawet ja mogę zachorować, chociaż generalnie uważam się za człowieka niezniszczalnego. Wyniki tak naprawdę już są, ale jeszcze poszły do drugiego specjalisty w celu konsultacji. Takie było zalecenie. Nawet gdyby to był złośliwy typ, to można jeszcze troszeczkę go popodcinać.
Przy okazji poczuł się w obowiązku wyjaśnić, że nie próbuje wypromować się dzięki chorobie i że w ogóle nie o to chodzi.
Może głupio to zabrzmi, ale chcę powiedzieć wszystkim, że żadnej płyty w tym momencie nie wydaję, nie mam żadnego interesu w tym, żeby to nagłaśniać, bo nie potrzebuję tego - zapewnia w tabloidzie.