Dzisiaj w okolicach Piszu odbędzie się czwarty z kolei ślub Michała Wiśniewskiego, za to pierwszy w obrządku protestanckim. Jego narzeczona, Dominika Tajner, ma nadzieję, że kolejne, czwarte już małżeństwo Michała nie skończy się tak jak poprzednie. Ona jest "pojedynczą" rozwódką, Michał - potrójnym rozwodnikiem. W rozmowie z Faktem muzyk zapewnia, że to nie jego wina.
Za każdym razem było troszeczkę inaczej. Dominika się mnie ostatnio zapytała, czy mnie się jeszcze chce próbować, a mnie się bardzo chce. Pierwszy ślub miał być ostatni, drugi miał być ostatni i trzeci też. Powiem w ten sposób, to nie ode mnie zależy bo ja jestem jaki jestem, to kobiety odchodziły ode mnie - żali się w tabloidzie.
Jeżeli Dominika wytrzyma ze mną, to myślę, że na pewno będzie to mój ostatni ślub. Umówmy się, nie jestem prostym człowiekiem. Chyba nie ma ludzi łatwych, tylko jest pytanie, czy ktoś jest w stanie to wszystko udźwignąć. Jak to mówią, życie to nie bajka.
Czwarty ślub Michała jest o tyle nietypowy, że odbędzie się w cieniu jego choroby. Nieoczekiwaną diagnozę lekarską usłyszał zaledwie tydzień temu i zdecydował, że nie pokrzyżuje mu ona planów:
O chorobie dowiedziałem się tydzień temu. Nie widziałem powodu by zmieniać datę. Może nie będę tańczył, może nie będę szalał na weselu, ale my planowaliśmy to od dłuższego czasu no i przecież ja jeszcze żyję. Na razie jestem na Ketonalu, więc nie mogę normalnie funkcjonować, co mi najbardziej przeszkadza. O chorobie na razie nie myślę, bo lekarze mnie zapewniają, że jest to absolutnie do wyleczenia.
Przy okazji poczuł się w obowiązku sprostować informację o tym, że planował zarobić na swoim ślubie. Twierdzi, że wbrew informacjom Super Expressu nie sprzedawał żadnych zaproszeń:
Pierwszy raz mogę zaprosić wszystkich przyjaciół, bo ślub odbywa się w Polsce. Trochę nam się tych osób nazbierało. Dominika absolutnie ogarnęła to perfekcyjnie. Stresu troszeczkę jest, nie ma co ukrywać. Choć zażyczyliśmy sobie książek jako prezentów, nagle w jednej z gazet pojawiła się informacja, że my sprzedajemy po 12 tysięcy złotych zaproszenie na nasz ślub. To jakaś totalna bzdura.
A co mówił informator tabloidu? Przypomnijmy:
Chciał zrobić z tego coś na zasadzie eventu. Płacą sponsorzy, płacą goście. Wszystko po to, aby się pokazać. Słyszałem jednak, że cena zaproszeń ostatnio spadła.