Jak już pisaliśmy, "opiekunka" zmarłej 5 grudnia ubiegłego roku Violetty Villas usłyszała wreszcie zarzuty. Kłodzka prokuratura oskarża ją o znęcanie się nad "podopieczną", zaniedbania w opiece oraz nieudzielenia pomocy i zaniechanie wezwania pomocy medycznej w sytuacji grożącej bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia. Zakończyło się to śmiercią Villas. Zobacz: Budzyńska OSKARŻONA! "ZNĘCAŁA SIĘ NAD NIĄ PSYCHICZNIE!
Wobec Elżbiety B. zastosowano dozór policji oraz zakaz opuszczania kraju. Ona sama nie ma sobie oczywiście nic do zarzucenia. W dzisiejszym Fakcie przekonuje, że wzorowo opiekowała się Villas.
To nie jest prawda! Pańcia traktowała mnie jak córkę, kochała, jakże bym mogła odpłacić się jej w tak okrutny sposób? To potwarz! – broni się. Czuję się zaszczuta. Kochałam pańcię nad życie, a teraz słyszę, że byłam potworem, że upijałam ją, głodziłam, znęcałam się. Bóg mi świadkiem, że to nieprawda! Owszem, żyłyśmy skromnie, ale było nam razem dobrze. Jak pańcia odeszła i dla mnie wszystko się skończyło.
Elżbieta B. nadal okupuje należący do zmarłej dom w Lewinie Kłodzkim. Jak to ma w zwyczaju, nie wpuszcza tam nikogo, zwłaszcza rodziny zmarłej. Zrobiła jednak wyjątek dla... ekipy tabloidu. Widać pokusa wybielenia się okazała się silniejsza niż niechęć do gości.
Gdybym mogła cofnąć czas i tak niewiele dałoby się zmienić. Pańcia była bardzo uparta. Jeżeli sama czegoś nie chciała, nie dało się jej do tego namówić. Ciężko byłoby ją wysłać do lekarza, jeżeli sama by tego nie chciała – tłumaczy. Najgorsze, że nie narzekała, żeby ją coś bolało. Owszem, miała katarek. Ale to wszystko. Nie kaszlała, nie gorączkowała. Zapalenie płuc? Pańcia przyznała mi się, że upadła wstając z kanapy. Zahaczyła o ławę. Zaproponowałam, by wezwać lekarza. Gdzie tam! Odpowiedziała mi, że nic jej nie będzie i że do wesela się zagoi. Niczego nie podejrzewałam, bo normalnie poruszała się, nie narzekała na ból. To nieprawda, że się nią nie opiekowałam! Kochałam ją najbardziej na świecie, a ona nazywała mnie córką. Gdyby było coś nie tak, komuś by o tym powiedziała. A ona nie powiedziała na mnie złego słowa.
Słowa Budzyńskiej zestawcie z tym, jak wyglądał dom Villas, którym "opiekowała się" przez lata. Gwiazda umarła w takim brudzie: