Nie ustają komentarze ludzi mediów w sprawie afery rozpoczętej przez Kubę Wojewódzkiego i Michała Figurskiego, którzy na antenie Radia Eska "żartowali" z gwałconych Ukrainek. Do głosów krytyki dołączył się także Marcin Meller, który w Newsweeku ostro sparodiował pseudointelektualną linię obrony Wojewódzkiego, a przy okazji wbił szpilę konkurencyjnej gazecie.
W swoim komentarzu Meller wcielił się w Kubę i w charakterystycznym, podkręconym stylu showmana napisał własną wersje jego wypowiedzi. Zobacz: Wojewódzki o "kompleksach innych ludzi"...
Tępy naród, durny. W Polsce bycie człowiekiem sukcesu wymaga sporego aktorskiego wysiłku. Codziennie grasz główną rolę w kompleksach innych ludzi - zaczyna Meller. Dni długie, tygodnie, życie całe poświęcam na walkę z lenistwem pojęciowym i stereotypami. Stosuję zabiegi charakterystyczne dla teatru absurdu.
Przecież gdyby nie moje finezyjne żarty o gwałceniu Ukrainek, to nikt by tego nie zrozumiał. A dzięki mnie i mojemu pomagierowi nawet UEFA zrozumiała, że z prymitywnym rasizmem nad Wisłą nie ma żartów - dodaje. I zamiast dziękować, to polski kołtun rozpętuje polowanie na czarownice. Chce, żebym przepraszał te babska z dzikiego Wschodu. Ja je mogę z łaski do mojego łóżka wpuścić, jak się z kolan zwloką, a nie przepraszać. Widać, że kołtun nie oglądał Almodovara ani nie czytał Baumana. No i Gombrowicza. Na szczęście moją misję i cierpienie za miliony ksenofobicznej statystycznej tłuszczy rozumieją i do piersi tulą redaktorzy Polityki.
Więc morda w kubeł. Pewien niemiecki klasyk mawiał, iż to on decyduje, kto jest Żydem. Zaś ja decyduję, kto jest rasistą, a kto dziwką na kolanach. Capito?