Tygodnik Świat i Ludzie pisze, że Danuta Stenka cierpi, bo nie ma czasu dla swoich córek. Co zrobić, w końcu jest głównym żywicielem rodziny...
Janusz Grzelak, mąż aktorki, poświęcił swoją karierę dla żony. Założył firmę, która splajtowała. Potem zajął się domem. Miało to być tylko tymczasowe rozwiązanie, ale trwa do dziś.
Nawet trochę się dziwię, że Janusz się nie buntuje. Zrezygnował z własnych ambicji. Danuśka robi karierę, jest sławna, a on jest pracownikiem jednej z agencji nieruchomości w Warszawie. Dla niego najważniejsza jest opieka nad córkami – mówi bliski znajomy pary. Znajoma dodaje:
Danka ma szczęście. Janusz zwolnił ją ze wszystkich domowych obowiązków. To on odwozi dzieci do szkoły. On robi zakupy, pilnuje, by córki odrobiły lekcje, chodzi na wywiadówki. Pomagają mu rodzice – Teresa i Stanisław Grzelakowie. Wszyscy mieszkają w wielkim domu pod Jabłonną. Wielopokoleniowa rodzina to pomysł Danusi, poparty przez Janusza.
A Stenka? Cóż, co prawda opowiada, jak cierpi nie widując córek: Ja wracam, one śpią. One wychodzą do szkoły, ja odsypiam albo już mnie nie ma., ale też dodaje: Jestem pewna, że gdyby Janusz krótko mnie trzymał na smyczy, krótko bym na tej smyczy wytrzymała.