Po trwającym 4 miesiące śledztwie warszawska prokuratura uznała, że nikt nie odpowie jednak za wypadek, który dla Alana Andersza o mało co nie skończył się tragicznie. Przypomnijmy, że chodzi o zajście podczas imprezy urodzinowej Antoniego "załatwię was jebane psy!" Królikowskiego, znanego lepiej jako Antoni K., w mokotowskiej willi Matrix, w której urządzono klub.
Jeden z jego gości po głośneuj wymianie zdań z innym spadł ze schodów, uderzając głową w kamienną donicę. Skończyło się wylewem krwi do mózgu, śpiączką, pobytem w szpitalu i długotrwałą rehabilitacją. Poszkodowany Alan Andersz z powodu poważnych obrażeń głowy nie był w stanie odtworzyć zdarzeń tamtej lutowej nocy, zaś świadkowie składali sprzeczne zeznania. Mimo że prokurator uznał, że Alan doznał ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, sprawa została umorzona.
Z ustaleń wynika, że Mateusz B. i Andersz szarpali się na schodach przed klubem, trzymając się za ubrania - wyjaśnia w rozmowie z Super Expressem prokurator Paweł Wierzchołowski. Schody były oblodzone. Jeden z nich poślizgnął się, pociągając za sobą drugiego. Wobec braku znaniom czynu zabronionego, nikomu nie postawiono zarzutów.
Anderszowi przysługuje tydzień na złożenie ewentulanego zażalenia od decyzji prokuratury.