Pobiegła do gliwickiej prokuratury zanim jeszcze wysłali jej wezwanie. Zdarzyło się to tuż po jej ucieczce z łódzkiego mieszkania, które udostępnił jej i mężowi Rutkowski. Jak nietrudno się domyślić, złożyła tam pewnie obciążające go zeznania. Tymczasem właściciel biura detektywistycznego mimo otrzymania wezwania, nie stawił się w wyznaczonym na wczoraj terminie. Tłumaczy się... dolegliwościami zdrowotnymi. Fakt złośliwie sugeruje, że mogły one mieć coś wspólnego z sobotnim weselem Michała Wiśniewskiego.
Gliwicka prokuratura zamierza wyjaśnić, czy Rutkowski podczas prowadzenia śledztwa w sprawie "porwania" Madzi Waśniewskiej, nie przekroczył uprawnień, nakłaniając Katarzynę do wyznań przed kamerami. Jak już pisaliśmy, otrzymał wezwanie na przesłuchanie, które miało się odbyć w poniedziałek przed południem.
Przypuszczam, że będą mnie pytać o kamery - mówi w rozmowie z tabloidem właściciel biura detektywistycznego. Waśniewska wyraziła na to zgodę. Wiedziała o kamerach. Ani ja ani nikt z moich pracowników do niczego jej nie nakłaniał. Mam nadzieję, że zostanę oczyszczony z tych wszystkich zarzutów, tak jak z tego, że nie powiadomiłem organów ścigania o tym, że to matka Madzi jest odpowiedzialna za śmierć dziecka .
No cóż, to się raczej szybko nie wyjaśni, bo zeznania Rutkowskiego musiały zostać przełożone ze względu na wspomniane "dolegliwości zdrowotne".