Zarabiający miliony we włoskiej Fiorentinie piłkarz uznał, że nie ma już ochoty płacić 17 tysięcy złotych miesięcznie na utrzymanie swojego jedynego syna. Kilka dni temu Sąd Rejonowy w Warszawie przypomniał mu jednak, że ma obowiązki jako jego ojciec. Jak donosi Super Express, sąd doszedł do wniosku, że Boruc nie znajduje się jednak na skraju nędzy, a jego warunki życiowe nie są aż tak fatalne, by musiał je sobie poprawiać kosztem dziecka.
Piłkarz i tak ma wiele szczęścia, że sprawa rozwodowa odbyła się w Polsce. Krajowe sądy wyliczają bowiem alimenty na podstawie średnich pensji, a polscy piłkarze zarabiają około 600 tysięcy złotych rocznie. Brytyjski sąd wyliczyłby alimenty Boruca na podstawie zachodnich stawek, w których zarabia i na pewno nie stanęłoby na 17 tysiącach tylko na wielokrotności tej sumy. Piłkarz uznał jednak, że i tak płaci za dużo. Postanowił ograniczyć byłej żonie dostęp do swoich pieniędzy, zapewne po to by mieć więcej dla nowej - słynnej Sary Mannei i jej córki Amelii. Dlatego złożył w sądzie pozew o... zniesienie obowiązku alimentacyjnego.
Sąd po przeprowadzeniu wnikliwego postępowania dowodowego nie stwierdził jakiś poważniejszych zmian, które miałyby wpłynąć na uznanie powództwa pana Artura - potwierdza w rozmowie z tabloidem reprezentujący byłą żonę piłkarza mecenas... Marcin Dubieniecki :)
Boruc ma możliwość odwołania się od wyroku, nie chciał jednak powiedzieć tabloidowi, czy z niej skorzysta.
Przypomnijmy, jak pozował niedawno do zdjęć ze szczęśliwą Sarą: