Parycja Kazadi zrozumiała już, co trzeba zrobić, by o niej mówiono - pokazać się topless na okładce i opowiedzieć o swoich intymnych sprawach i problemach. Oba warunki spełniła w nowej Vivie. O nieszczęśliwej miłości opowiada w środku numeru:
- Mam słabość do wysokich mężczyzn - zaczyna. On ma 198 centymetrów. W Warszawie i Filadelfii nagrywałam piosenki z producentem Jimem Beanzem. Mój Amerykanin był jego pomocnikiem. Też pisze piosenki, też chce śpiewać, marzy mu się kariera. Ma 31 lat i cały czas czeka na swój moment. On mnie zobaczył i powiedział, że zakochał się od pierwszego wejrzenia. (...) Musiał mnie przekonać i to trwało długą chwilę. Miałam 21 lat, moja kariera nabierała tempa, skończyła się mistrzowska edycja "Jak oni śpiewają" i dostałam propozycję od "Tańca z gwiazdami". Chłopak był mi potrzebny jak dziura w moście. Poza tym nigdy wcześniej nie byłam fanką miłości i związków.
Patrycja sugeruje, że do 21 roku życia nie sypiała z facetami. Zapewnia, że jej relacje ograniczały się co najwyżej do wyjścia do kina:
– Poważnie?
- Mnie to w ogóle nie interesowało. Chłopcy mi się podobali, miałam jakieś krótkie relacje typu wyjście do kina. Ale następnego dnia już wolałam skupić się na pracy. A tutaj po raz pierwszy było inaczej, nie chciałam robić nic innego, niż spędzać z nim czas. Przez pierwsze pół roku mieliśmy związek na Skypie. Trzymałam go na dystans, bo chciałam zobaczyć, czy będzie walczył. Przez pół roku obiecywał, że przyjedzie na „Taniec z gwiazdami”. Co tydzień czekałam, ale nie przyjechał. W końcu powiedziałam mu, że tak dalej nie może być, wtedy przyleciał jak na skrzydłach. W ciągu dwóch tygodni zrobił się najbliższą osobą w moim życiu. Jeździł ze mną na castingi do „You Can Dance”, polecieliśmy z programem na obóz, na Teneryfę. Wielokrotnie był w Polsce.
Zakochałam się bez pamięci. Byliśmy w związku na odległość przez dwa lata. Bardzo ciężko. Widywaliśmy się raz w miesiącu. Albo ja jechałam do niego, albo on przyjeżdżał do mnie. I spędzaliśmy razem 10 dni. W zeszłym roku przeprowadził się z Filadelfii do Los Angeles, bo naszym marzeniem było tam mieszkać, założyć rodzinę.
Wyznaje jednak, że zaczęło im się psuć przez brak pieniędzy:
Jak trzeba, to następnego dnia bym wyjechała za ocean. Tylko że on tam nie miał mieszkania, nie zarabiał. Nie zawsze było go stać na przelot do Polski. A ja wszystkie zaoszczędzone pieniądze wydawałam na lot do niego albo na wakacje dla nas. A im częściej wyjeżdżałam, tym bardziej zaniedbywałam swoje obowiązki. Wiele fajnych propozycji mnie ominęło. Zapomniałam, że mam swoją pasję. Żyłam tu jak zwiędły liść, ciągle czekając na jego telefon.
Kazadi zdradza, że schudła właśnie przez stres po rozstaniu:
Rozstaliśmy się w marcu, tydzień przed moimi urodzinami. I przez chwilę myślałam, że straciłam wszystko. To było jak cios kilofem. Przez dwa miesiące nie wychodziłam z domu. Nie miałam siły, patrzyłam tylko w ścianę. Schudłam z 10 kilo.
(...)
Dokonał wyboru. Powiedziałam mu: „Jak już wiesz, teraz będę miała »You Can Dance«, więc nie mogę tak często przylatywać. Teraz twoja kolej”. A on: „Wiesz, chyba nie dam rady, muszę się teraz skupić na pracy, bo to moja szansa – teraz albo nigdy”. Więc on wybrał pracę, a ja miłość. I tu troszkę się rozminęliśmy. Złamał mi serce.