Maćka dręczą wyrzuty sumienia. Tym chyba można wytłumaczyć nieoczekiwaną troskę, jaką okazał swojej byłej partnerce po wypadku, któremu uległa na planie M jak miłość. Jak pisaliśmy, podczas scen kręconych w szpitalu w Grodzisku Mazowieckim, poślizgnęła się i upadła na plecy, uderzając głową w posadzkę. Dzięki temu, że stało się to w szpitalu, aktorką natychmiast zajęli się lekarze. Stwierdzili u niej lekkie wstrząśnienie mózgu oraz zalecili noszenie kołnierza ortopedycznego.
Kiedy były partner Joasi, zdradzający ją ponoć przez pół roku Maciej Dowbor, dowiedział się o wypadku, natychmiast przyjechał do szpitala, by czuwać przy jej łóżku.
Na miejsce przybył błyskawicznie - potwierdza w rozmowie z tygodnikiem Twoje Imperium jeden z fotoreporterów. Był bardzo zdenerwowany. Wciąż gdzieś wydzwaniał. Słyszałem, że kontaktował się z kimś, kto opiekował się córką pod nieobecność jej matki. Uspokoił się dopiero wtedy, gdy poinformowano go, że uraz Joanny nie jest tak poważny, jak się wydawało na początku i wkrótce będzie mogła opuścić szpital.
Dowbor spędził w szpitalu dwa dni, tyle samo co Koroniewska. Kursował między szpitalnym łóżkiem a Warszawą, dowożąc Joasi kosmetyki oraz posiłki, Na bieżąco informował ją, co słychać u ich córki. Jednym słowem starał się przekonać ją, że nie jest już tym samym człowiekiem, który ją zawiódł i ponownie można mu zaufać.
Widać, że ten wypadek ponownie zbliżył ich do siebie - mówi informator tabloidu. Bo kiedy Joanna opuszczała szpital, trzymała Macieja pod rękę i bardzo czule się do niego zwracała.
Myślicie, że pozwoli mu jeszcze do siebie wrócić?
Przypomnijmy: