Dorota Rabczewska po długich bataliach w sądzie została ostatecznie skazana prawomocnym wyrokiem za obrazę uczuć religijnych. Za wypowiedz na temat "naprutych winem i upalonych ziołem" autorach Biblii ma zapłacić 5 tysięcy złotych, ale już wiadomo, że nie zamierza tego robić. Chce walczyć do końca. Zobacz: Doda odwoła się do Strasburga!
Piosenkarka postanowiła zaskarżyć wyrok polskiego sądu do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. W środę w programie radiowej Czwórki Dorota po raz kolejny skomentowała sprawę kreując się na męczennicę wolności słowa. Tym razem porównała się do... Joanny d'Arc.
My, artyści, chcemy mieć możliwość mówienia tego, co może każdy przeciętny Polak – zaczęła Rabczewska. Gdyby pan Kowalski powiedział przy znajomych to samo co ja, nikt by go o nic nie oskarżył. Nie można mi tego ograniczać, ani narzucać, co mam mówić.
Jak Joanna d'Arc walczę o wolność słowa - dodała. Jestem wielką fanką programów naukowych Discovery. Nikt nie podważy tego, że w czasach kiedy powstawała Biblia powszechnie pito wino i przyjmowano środki halucynogenne, więc nie można się obrażać za moje słowa. Ja się nie obrażam o to, że katolicy mówią, że kości dinozaurów diabeł podsypał pod ziemię, żeby sprawdzić naszą wiarę w Boga.
Joanna d'Arc uchodzi nie tylko za wzór cnót oraz czystości, ale także jest świętą Kościoła katolickiego.