Marii Czubaszek, która zasłynęła medialnym wyznaniem, że dwukrotnie poddała się aborcji i bardzo się z tego cieszy, nie można raczej zarzucić braku konsekwencji. W wywiadzie dla Super Expressu mówi, że jest także zwolenniczką eutanazji i chętnie sama by się jej poddała.
Nie bójmy się banału, starość nie wyszła panu Bogu - mówi 73-latka. Wiem to po sobie. Tyle że eutanazja nie jest u nas dozwolona. A szkoda, bo czasem naprawdę odechciewa się żyć. Chciałabym, kiedy będę tego chciała, móc godnie umrzeć. Nie czekając, żeby ktoś zmienił mi pampersy czy podał szklankę wody. Dlatego m.in nigdy nie żałowałam, że nie zdecydowałam się na dziecko. Z myślą o opiece na starość. Po pierwsze byłby to egoizm, a po drugie naiwność. Bo nie wszystkie dzieci opiekują się swoimi starymi rodzicami. Jedne nie mają na to warunków, inne ochoty. Ale nie dlatego oczywiście nigdy nie chciałam mieć dzieci. Było wiele innych powodów. Jak choćby niechęć do brania odpowiedzialności za drugiego człowieka.
W rozmowie z tabloidem Czubaszek po raz kolejny podkreśla, że nie żałuje swojej decyzji o aborcji. Ani nie uważa jej za niemoralną.
Nie przyznałam się. Przyznać można się do czegoś bardzo złego - wyjaśnia. Nie twierdzę, że aborcja to nic złego. Ale uważam, że to mniejsze zło niż nieodpowiedzialna prokreacja. Dzieci powinny się rodzić chciane, a ja, jak już wspomniałam, nie chciałam mieć dziecka. Dlatego nie przyznałam się do aborcji, tylko na pytanie dziennikarza, co by się stało, gdybym niechcący zaszła w ciążę, powiedziałam, że tak się niestety stało i wtedy ją przerwałam. Nigdy nie żałowałam tego, ale też się tym nie chwalę. Tak jak nie nadaję się na kierowcę Formuły 1, himalaistkę czy nauczycielkę, tak nie nadaję się na matkę - tłumaczy.
Jak niedawno pisaliśmy, Czubaszek obiecała też poddać się operacji plastycznej przed kamerami. Zobacz: Podda się operacji plastycznej przed kamerami!
Okazuje się, że poczyniła już pewne kroki w tym kierunku. Na początek udała się po poradę do gabinetu medycyny estetycznej. Tam trochę zweryfikowano jej plany.
Marzyłam o botoksie - wyznaje w tabloidzie. Bo choć niedawno doszłam do wniosku, że tej urodzie nic już nie pomoże, warto przynajmniej spróbować. Zwłaszcza kiedy się jest trochę tzw. osobą publiczną. Lepiej wyglądać lepiej niż gorzej. Stąd marzył mi się kiedyś botoks. Teraz wiem, że na moje zmarchy nie jest botoks tylko kwas hialuronowy .