Ewa Minge stara się ostatnio przekonywać w wywiadach, że jej wygląd to wynik genów, a nie ingerencji chirurga plastycznego. Zapewnia, że nigdy nie poddała się operacji, ale bardzo możliwe, że w przyszłości pójdzie pod nóż. Na razie ratuje się mniej inwazyjnymi kwasami i laserami. Zobacz: Minge: "99% kobiet ROBI BOTOKSY CZY KWASY!"
W wywiadzie dla Vivy podtrzymuje te słowa. Zapewnia, że jej 45-letnia twarz jest naturalna.
Nie boję się przemijania i nie walczę z nim rozpaczliwie - zawsze podaję datę urodzenia – przekonuje. Męczą mnie już te wieczne pytania o moje niezliczone operacje plastyczne. Czasami czytam na forach internetowych wpisy poniżej wszelkiej kultury.
Powiem więc raz na zawsze, ze nie naciągałam sobie skóry, nie mam szwów za uszami, a mój rozstaw oczu jest naturalny, bo mam tatarskie korzenie. Oczywiście poddaję się nieinwazyjnym zabiegom, jak mezoterapia czy nastrzykiwanie skóry witaminami, ale z botoksem obchodzę się ostrożnie, bo i tak mam naturalnie wysokie brwi, a on je jeszcze podnosi. Zawodowo kreuję modę i mam prawo do kontrowersyjnego wyglądu.
Czy rzeczywiście tak wygląda osoba, która "z botoksem obchodzi się ostrożnie"? Porównajcie dzisiejszą Mingę ze zdjęciami sprzed kilku lat.