Ilona Felicjańska postanowiła iść na całość. Czy kogoś to zaskoczyło? Pewnie nie. Aby ratować swój wizerunek zilustrowała swój wywiad o wychodzeniu alkoholizmu zdjęciami z dwoma synami. Wzięła ich też na okładkę Vivy, która ma przekonać czytelników, że jest dobrą matką. Cóż, być może jest. Przypomnijmy tylko fakty: po rozwodzie pełną opiekę nad synami otrzymał ich ojciec. Sąd uznał, że matka nie jest na to dość odpowiedzialna. Nie trzeba chyba przypominać, jak rzadka jest to sytuacja w Polsce. Matka musi się naprawdę wyróżniać, żeby doprowadzić do takiej sytuacji. Jak widać, nie przeszkadza jej to jednak w pokazywaniu swoich dzieci na okładce i wciąganiu ich w ten sposób w sprawę swojego upublicznionego alkoholizmu.
W wywiadzie Ilona stara się pokazać w roli ofiary okrutnych byłych fanów i znajomych, którzy się od niej odwrócili. Zapewnia już nie tylko, że nie pije, ale również że "unika dezodorantów, toników, a nawet cukierków z alkoholem". Ocenia też, że "jest dobrym przykładem dla synów" i wyznaje, że "marzy o adopcji dziewczynki".
Po wypadku mówiła już podobnie, mimo to pozowała do zdjęć na imprezach, a nawet udzielała wywiadów w stanie mogącym wskazywać na spożycie (pod tekstem kilka zdjęć z imprez, z dość charakterystyczną mimiką twarzy). Teraz zapewnia, że po pijaku jechała tylko jeden raz w życiu. I że akurat wtedy spowodowała wypadek przy świadkach. Ludzie na szczęście zabrali jej kluczyki i zadzwonili na policję. Myślicie, że naprawdę nigdy, gdy nikt nie widział, nie zdarzyło się jej nic podobnego?
Nigdy wcześniej nie wsiadłam do samochodu po alkoholu - zapewnia. Stało się to raz, kiedy się stało. Alkohol łagodził problemy. Liczyłam, że sprawy się same rozwiążą. Nie rozwiązały się.
Po raz kolejny obarcza winą o swój stan męża, który przekonywał ją, by z nim została mimo problemów, które zaczęły narastać po jego bankructwie:
Kobietom w Polsce rodzina wpaja: "Wytrzymaj dla dobra dzieci", konserwatywny mąż mówi: "Przyrzekałaś, na dobre i na złe". Wypadek zdarzył się, bo nie umiałam w porę podjąć decyzji o rozwodzie.
Mężowi dostaje się jeszcze kilka razy. Naprawdę warto docenić, że zachowuje on klasę i nie idzie do gazet ze swoją wersją wydarzeń. Każdy magazyn chętnie by ją przecież opublikował. Ilona korzysta z tego, używając dzieci do zilustrowania wywiadu, w którym poniża ich ojca. Wyobrażacie sobie, jak musi się on po tym czuć?
Andrzej nie potrafi słuchać, więc z czasem przestaliśmy rozmawiać. Nie mieliśmy wspólnych pasji, zainteresowań, nawet wspólnych znajomych było niewielu - wylicza.
Informuje go też, że nie kochała go już na wiele lat przed rozwodem, bo "nie podzielał jej pasji". Uroczo daje też do zrozumienia, że piła i jechała po pijaku przez niego:
W 2007 roku na wakacjach uświadomiłam sobie, że nie kocham męża. Wiedziałam, że nie zmienię Andrzeja, a on nie staje się innym człowiekiem i nie zacznie podzielać moich pasji. On nie przyjmuje uwag. Uważa, że wszystko wie najlepiej. Od 2007 do wypadku próbowałam wiele razy. Wypadek wydarzył się, bo się nie udawało.
Ilona narzeka, że osoba, która spowodowała wypadek po pijaku ma problemy z zarabianiem na chodzeniu na bankiety. Żali się, że została bez pieniędzy. Jak pewnie pamiętacie, nie udał się jej biznes z wczasami odwykowymi dla bogatych znajomych. Nikt nie chciał mieć z nią nic wspólnego. Nie spróbowała w tym czasie podejmować nie-celebryckiej pracy.
Wielu ludzi, niestety, popełnia podobne wykroczenia, więc nie przypuszczałam, że aż tak będę krytykowana, niemal zgładzona. Z dnia na dzień przestałam być zapraszana, przestałam zarabiać. Skończyły się eventy, reklamy, konferansjerka, sesje... - żali się. Straciłam darczyńców fundacji. Zostałam bez pieniędzy i pomocy. Gdyby nie moja mama z jej niewielką pensją...
Na szczęście parę osób też wyciągnęło do mnie rękę z pomocą: "Weź, musisz z czegoś żyć, kiedyś oddasz". Musiałam wtedy nauczyć się brać pomoc, a nie tylko dawać.
Ilona przekonuje też, że już dobrze wygląda, chodzi na "dobre imprezy" i powinna być przykładem dla innych:
Wiesz ile razy w ciągu ostatnich miesięcy zadawano mi pytanie: "A po co ty właściwie chcesz wracać do tego show biznesu?" Uważają, że jak popełniłam błąd, to powinnam założyć włosiennicę, wziąć bicz do ręki i się nim okładać do końca życia. Strasznie ludzi kole w oczy to, że się podniosłam, dobrze wyglądam, pojawiam się na dobrych imprezach, a nie siedzę w kącie. Ale są też ludzie, dla których moja postawa jest nadzieją, daje im wiarę w to, że im też może się udać!
Rzeczywiście, znamy co najmniej jedną taką osobę: