Michał Wiśniewski nie szczędzi swojej obecnej żonie słów uznania. Znany z publicznego okazywania uczuć swoim zwyczajem często kontaktował się w tej sprawie z tabloidami. Ostatnio zaskoczył wyznaniem, że to Dominika Tajner zajmuje się jego finansami i daje mu kieszonkowe - "trzy stówki na wyjście do kina z dziećmi". W wywiadzie z Onetem tłumaczy, że to w jego wypadku konieczność:
Uporządkowała właściwie wszystko, dzięki czemu uwolniła mnie od spraw, do których nigdy nie miałem głowy. Dla przykładu, zawsze było tak, że gdy przez nieuwagę wisiałem za telefon, regulowałem zaległość dopiero wtedy, gdy mi go wyłączyli. Po prostu nie wiedziałem, że mam niezapłacone. Takie różne pierdoły, choć ważne.
Przyznaje, że żona musi się opiekować nim i domowym budżetem:
Bo ja nigdy się nie nadawałem do pilnowania swoich interesów. Teraz przynajmniej mogę się koncentrować na rzeczach kreatywnych. Stwierdziłem, że jeśli zarobiłem w życiu 35 milionów i nic mi z tego nie zostało, to chyba nie jestem dobrym zarządcą. Ona wyczyściła wszelkie moje finansowe problemy, do końca.
Przyznaje, że mimo że zarabiał w szczycie popularności miliony, prawie zbankrutował:
Byłem tego bliski, gdy dogoniła mnie przeszłość, ale instytucja bankructwa jest w Polsce nieopłacalna i tak skomplikowana jak nigdzie na świecie. Każdy mi to odradzał. Miałem poważne kłopoty finansowe, które są już za mną.
O ile oczywiście nie wróci do hazardu. Ciekawe ile ze swoich 35 milionów przepuścił przez ten najdroższy z nałogów.
Z byłą żoną, Anną Świątczak chwalili się w mediach domowym stołem do pokera i brali udział w turniejach.