Doda nie może zaliczyć niedzielnego koncertu w Łańcucie do specjalnie udanych. Ktoś z publiczności rzucił w nią zapalniczką, co gorsza - trafił. Od początku zresztą nie zapowiadało się dobrze...
Jeszcze przed przyjazdem Doroty Łańcut obiegła plotka, że zapytana w radiu o nadchodzący koncert powiedziała ona: "Jadę tam zobaczyć, jak bawią się wieśniaki". Nie wiemy ile w tym prawdy, faktem jednak jest, że wiele osób przyszło na koncert w bojowym nastawienu, część nawet z pomidorami...
Sytuacji nie poprawiło to, że gwiazda spóźniła się około godziny, pokazując swoje lekceważenie dla przybyłych tłumnie (około 5 tysięcy osób) mieszkańców. Po zagraniu 3 piosenek ktoś rzucił w nią zapalniczką. Wśród publiczności rozległ się śmiech. Tak rozzłościło to Dodę, że bez słowa zeszła ze sceny.
Organizatorzy widocznie przekonali ją jednak do dokończenia koncertu, bo po 10 minutach wróciła i zagrała jeszcze 2 piosenki. Przed tym jednak powiedziała, że "ma wszystkich w piź**ie", i że osoba, która w nią rzuciła to "jakiś burak i wieśniak, który popisuje się przed jakąś głupią dupą".
Warto również odnotować, że na koncercie był obecny Radek Majdan. Nikt już chyba zresztą nie wierzy w to, że Doda się z nim rozwiedzie, aby zostać jego dziewczyną (bo to, że są i będą razem jest raczej pewne). Szczególnie, że taki krok nic by jej nie dał. Przed ślubem podpisali umowę o rozdzielności majątkowej, więc Radek i tak zawsze będzie musiał się starać, jeżeli chce żyć na jej koszt.