Mimo spowodowania wypadku po pijaku, Ilona Felicjańska nadal czuje się bardzo pewnie w mediach. Nic dziwnego - wszystkie redakcje, które obskoczyła ze swoją wzruszającą historią "trzeźwiejącej kobiety" przyjęły ją z otwartymi ramionami. Pozwalały się wyżalić, ponarzekać na ciężki los i ratować wizerunek. Jak wielkie musiało być jej zaskoczenie, kiedy we wczorajszym Pytaniu na śniadanie została zaatakowana i skrytkowana przez prowadzącą, Iwonę Radziszewską.
Poszło o to, za co była krytykowana przez Was w komentarzach - używanie dzieci do ratowania wizerunku i zilustrowania wywiadu o wychodzeniu z alkoholizmu. Czyli użycie ich do pokazania, że jest doskonałą matką. Mimo że - przypomnijmy - sąd przyznał pełne prawa do opiekni nad nimi ich ojcu. Sytuacja niemal niespotykana w Polsce. Co więcej - Felicjańska w wywiadzie zilustrowanym ich zdjęciami krytykowała i poniżała ich tatę! Zobaczcie:
- Problemem wielu osób jest to, że żyją albo przeszłością, albo przyszłością - zaczęła jak zwykle Felicjańska. Zapominają, że życie dzieje się tu i teraz. To, czego nauczyło mnie uzależnienie i wypadek to to, że żyję dzisiaj. Dzisiaj jestem szczęśliwa, dzisiaj nie piję, dzisiaj spędzę dzień, jakby był ostatnim dniem mojego życia. Chociaż mam jakieś plany, wiem, czego bym pragnęła, szczególnie szczęścia moich dzieci.
- Zobaczyłam twoją okładkę. Jestem mamą 13-letniego syna. Przepiękna sesja, fajny wywiad. I zobaczyłam twoje nastoletnie dzieci i pomyślałam sobie, czy to jest dobry pomysł, żeby dzieci do tego włączać? - powiedziała prezenterka, nie wytrzymując sztuczności.
- Na całym świecie gwiazdy chwalą się swoimi dziećmi. Jestem dumna z moich synów - próbowała zmienić temat była modelka.
- Ale to nie o to chodzi, nie o to pytam.
- Dzięki temu, że żyją w warunkach takich, w jakich żyją mam wrażenie, że będą bardzo tolerancyjni, będą wiedzieli, że osoba uzależniona nie jest osobą gorszą, że osoba o innej orientacji seksualnej również ma prawo żyć normalnie.
- Ale twoje dzieci są jeszcze dosyć małe i to nie jest ich świadoma decyzja.
- Ale to są moje dzieci, ja je wychowuję i to była moja świadoma decyzja, i chciałam powiedzieć tak, to są moje wspaniałe dzieci i to one dały mi siłę, żeby pokonać to wszystko, co się wydarzyło.
- I co?
- Jak się ma 11 lat, to nie ma się świadomości takiej. Gdybym ja zapytała mojego syna, czy bym cię włączyła w przedyskutowanie problemu między mną a moim tatą, mojego problemu z alkoholem, to miałabym pewną wątpliwość.
- Bo nie znasz tego problemu! To, co nauczyło mnie to wszystko, co się wydarzyło, to jest niewyciąganie wniosków, nie ocenianie nikogo, nie krytykowanie. Dopiero kiedy staniemy w danym problemie to dopiero podejmujemy decyzje, które kiedyś były nam obce. Im bardziej się wyróżniasz, tym bardziej jesteś krytykowany.
- Chodzi mi o to, że my podjęliśmy decyzję, że jesteśmy osobami publicznymi. Nasze dzieci mogą tego chcieć, mogą tego nie chcieć.
- Dobrze, zostawmy już dzieci... - starał się ratować sytuację Nowicki.
Myślicie, że ta chwila szczerości prowadzącej dała Felicjańskiej do myślenia? A może jej się naprawdę wydaje, że ratowanie wizerunku po spowodowaniu wypadku po pijaku kolorową okładką z dziećmi, wplątywanie ich publicznie w temat swojego alkoholizmu, jest zupełnie w porządku? Wygląda na to, że zależy jej wyłącznie na tym, by móc dalej pokazywać się i wypowiadać w roli autorytetu (od życia w trzeźwości!) w telewizji śniadaniowej.
Po programie uśmiechnięta i zadowolona z siebie Felicjańska pozowała do zdjęć. Myślicie, że zrozumiała cokolwiek z tego, co usłyszała na wizji?