Potwierdzają się wczorajsze słowa teścia Waśniewskiej (przepraszamy - "Katarzyny W."). W rozmowie z Faktem wyjawił on, że przyczyną zgonu małej Madzi nie było uderzenie w głowę, ale uduszenie. Dziennikarze Gazety Wyborczej dotarli do dokumentów prokuratury, z których rzeczywiście wynika, że dziecko zostało zamordowane. Śledczy nie dają wiary słowom matki, która zapewnia, że był to wypadek.
Według sekcji zwłok przeprowadzonej w lutym, przyczyną śmierci miał być uraz głowy. Lekarze znaleźli jednak w krtani i płucach dziewczynki krwiaki. Poproszono więc o ustalenie, jak powstały. Na początku lipca biegli orzekli, że dziecko było uduszone.
Gdyby dziecko duszono po śmierci, nie byłoby krwiaków w krtani i płucach, bo serce nie pompowałoby już krwi – mówi informator gazety.
Obrażenia głowy mogły więc powstać już po śmierci, na przykład podczas zakopywania ciała. Śledczy są również przekonani, że ciało zostało przeniesione z innego miejsca do parku, gdzie je odnaleziono. To dowód, że Katarzyna W. nie działała sama. Policja ją w tym czasie obserwowała.
A z naszych pomiarów wynika, że nie zdążyłaby tego zrobić przed zawiadomieniem policji o porwaniu – dodaje źródło.
Śledczy pobrali już materiały z kilkunastu miejsc, w których ciało dziewczynki mogło leżeć wcześniej. Materiał znaleziony w śpioszkach nie pasuje jak dotąd do tego pobranego w mieszkaniu Waśniewskich, w piwnicy, czy w pobliżu ich bloku. Ostateczne wyniki mają być znane pod koniec wakacji.
Przypominamy, że matka zabitego dziecka wyszła niedawno na wolność. Możecie ją spotkać na ulicy.