Konflikt między Szymonem Hołownią a Tomaszem Lisem trwa. W najnowszym numerze Wprost znalazł się wywiad z katolickim dziennikarzem, który ponownie atakuje swojego byłego szefa.
Szymon najpierw zapewnia, że "wybaczył i zapomniał" oskarżenia Lisa, jednak kilka zdań dalej po raz kolejny mu dokłada.
- Tomasz Lis napisał chyba o tobie, choć nie wymienił cię z nazwiska, "załgany pseudoliberalny, pseudodoktrynalny, dwie piersi ssący, liberalny katolik, kuriozalny dwulicowiec" - zagaja Piotr Najsztub.
- Nerwy. Mieliśmy ostry spór o to, jak pisać o Kościele, i o ostatnią okładkę "Newsweeka" o księżach, którzy mają dzieci.
- Zdarzają się księża, którzy mają dzieci.
- Wiem. Tyle że nie można sugerować że "polscy księża mają", "Kościół zamiata pod dywan", "tak to już jest", jeśli za tymi tezami stoi jeden zwyrodnialec, dwa anonimy i niereprezentatywne badania. Poróżniliśmy się co do meritum, a później jak diabeł z pudełka wyskoczyły nerwy.
- Ssałeś liberalną pierś Lisa, a okazałeś się niewdzięczny.
- Wstydziłbym się, jesteśmy dorośli. A poważnie, ja nic do Tomka nie mam, mamy prawo mieć różne punkty widzenia, fajnie by było zacząć rozmawiać nie o nas, lecz wymieniać argumenty.
- Ale z tego, co czytam, on do ciebie "ma" bardzo.
- Zapomniałem, wybaczyłem, zostawmy to. W jego tekście najciekawszy jest opis polskiej rzeczywistości, w którym możesz być albo katobetonem, albo lewakiem neofitą, a jeśli nie mieścisz się w którejś z tych kategorii, jesteś zakłamany. (...) Faktem jest, że akurat nasza trójka, że włączę tutaj nieobecnego przy rozmowie pana redaktora, ssała już niejedną pierś. A niektórzy z nas są nawet rekordzistami w liczbie piersi, które ssali, i ja nawet nie stawałbym z nimi do zawodów.