W roku 2008 Marcin Plichta wtedy jeszcze pod nazwiskiem Stefański odpowiadał przed sądem za przywłaszczenie ponad 170 tysięcy złotych od klientów zwojego pierwszego biznesu - firmy Multikasa. Został skazy na rok i 10 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. W trakcie, gdy toczyło się śledztwo, spędził te trzy miesiące w areszcie. Dziś jest milionerem, założycielem kontrowersyjnej firmy Amber Gold, która jest podobno zwykłą piramidą finansową i wcale nie inwestowała w złoto. Jej klienci boją się, że stracą oszczędności całego życia. Jej właściciel kupił sobie właśnie pałac w Rusocinie pod Gdańskiem.
Jak donosi Super Express prezes spółki Amber Gold zapłacił za nieruchomość 6,5 miliona złotych. Ponieważ ogromny dom jest zabytkiem, Plichta zobowiązany jest do remontu dworu, wozowni i spichlerza, a także niezbędnych prac konserwatorskich przez kolejne lata użytkowania. Musi od razu zapłacić za pałac 1,5 miliona złotych, a kolejne raty regulować każdego następnego roku. Liczy więc chyba na to, że zarobi jeszcze sporo na swoim biznesie.
Analitycy podejrzewają, że Plichta liczy na to, że klienci wycofają ze strachu wszystkie pieniądze, łamiąc surowe zapisy umów z Amber Gold. Firma będzie mogła dzięki temu potrącić im nawet po 40% wpłaconych pieniędzy, czyli kilkadziesiąt milionów złotych.
Skompromitowany Plichta-Stefański postanowił bronić się jak na celebrytę przystało - udzielił wraz z żoną Kasią wzruszającego wywiadu Gazecie Wyborczej. Oto jego najciekawsze fragmenty:
- To kobieta, dzięki której nawet teraz, w tych ciężkich chwilach, mam normalne życie. Zażądała, bym się zmienił na lepsze, i zmieniłem się. To trudne, ale dzięki niej wiem, że możliwe - wyznaje.
- Prosiłam, by zgodzili się na dodatkowe widzenia - wspomina Kasia ciężkie chwile, gdy odiwedzała początkującego milionera w areszcie. Tylko dyrektor w Starogardzie zachował się jak człowiek. O innych szkoda gadać.
Dowiadujemy się też, że "w ramach dziękczynienia za Multikasy" Plichta dał księdzu 100 tysięcy złotych na remont kościoła, aż "księdza zamurowało". Podziękowali w ten sposób Bogu za to, że - tu również cytujemy - "rozeszło się po kościach".
Plichta zdradził też Wyborczej kulisy swoich decyzji biznesowych:
Gdy Marcin powiedział w domu, że kupują linie lotnicze OLT Express, Kasia akurat jadła kanapki - relacjonuje Gazeta. Plichta mówi, że stracili 40 mln zł, czyli dwuletni zysk wypracowany przez Amber Gold. Szkoda tych pieniędzy, ale są przekonani, że uda im się wyjść z tego wirażu.
Informują też z klasą, że mają duże mieszkanie urządzone "skromnie i z gustem". Kupili poza tym BMW 7, a teraz pałac za 6,5 miliona.
Byliśmy jak te owieczki, które beztrosko hasają po łące i nie wiedzą, że obok ktoś buduje dla nich szafot - żali się Kasia. Nie przyszło nam do głowy, że zbierając takie pieniądze z rynku, zaszkodziliśmy wielkim bankom, a kupując linie lotnicze, storpedowaliśmy sprzedaż LOT-u. W Niemczech Marcin dostałby za swoją działalność nagrodę, w Polsce wzięły go pod lupę ABW i Komisja Nadzoru Finansowego.
Mimo tego spisku LOT-u i banków starają się żyć dalej.
- Dlaczego zmienił pan nazwisko Stefański na Plichta? Żeby ukryć kryminalną przeszłość? - pytają go dziennikarze.
- To zabrzmi może głupio, ale żyliśmy razem bez ślubu, a wszystkim kontrahentom mówiliśmy o sobie nawzajem per mąż i żona. Nie chcieliśmy już robić zamieszania ze zmianą nazwiska Kasi na moje, więc dla wygody przyjąłem jej nazwisko Plichta.
Myślicie, że zobaczymy ich wkrótce w Gali i Vivie jak Rutkowskiego z Luizą?