Ilona Felicjańska nie rozumie chyba, że im bardziej stara się pozostać w mediach, tym gorzej to wypada. Gdyby nie cisnęła tak bardzo, od samego wypadku po pijaku i spokojnie odczekała, teraz kojarzyła by się może lepiej. Zamiast tego wykazała się sporą desperacją, atakowała i poniżała męża w wywiadzie okraszonym sesją zdjęciową z jego dziećmi... Zabiera je też na imprezy i pozuje, zapewne nieprzypadkowo, w białych strojach mających ją symbolicznie wybielić.
Jej zachowanie ostro skrytykowała Iwona Radziszewska, prowadząca Pytanie na śniadanie. Nie wytrzymała tego zakłamania. Ilona niestety nie przyjęła jej krytyki. Zobacz: Felicjańska zaatakowana ZA DZIECI NA OKŁADCE!
To było dla mnie o tyle niemiłe, że ja już nie chcę wracać do tego, co było, ja już nie chcę wracać do przeszłości – wyjaśnia w rozmowie z WP.tv. Chciałabym, że ludzie zauważyli, że owszem popełniłam błąd, ale z dumą i godnością przyznałam się do niego i teraz swoim zachowaniem chcę pokazać, że bycie osobą uzależnioną to nie jest bycie osobą gorszą.
Dalej jak zwykle przedstawia swoją obecność na bankietach jako misję i wyższą konieczność:
Chcę dać siłę innym uzależnionym, a jest szalenie trudno przestać pić czy ćpać. Szalenie trudno jest zacząć wychodzić z uzależnienia, ale można. Ja dostaję masę listów, w których ludzie mi dziękują. A dla pani redaktor najważniejsze jest to, żeby dzieci dziesięcio-, jedenastoletnie chować pod złotą klatką i nie mówić im o problemach. Chłopcy wiedzą, że jestem uzależniona, że rodzice się rozwiedli.
Jak myślicie, czy rzeczywiście nie rozumie, że ludzie widzą, jak używa dzieci do wybielenia się i pozostania w show biznesie? Inaczej musiałaby pewnie pójść do normalnej pracy.