Monika Richardson walczy o swoją pozycję w show biznesie. Uznała, że pomoże jej w tym medialny związek ze Zbigniewem Zamachowskim. Aktor zostawił dla niej żonę, z którą ma czwórkę dzieci i wydaje się być zafascynowany jej urodą i osobowością.
Polem aktywności dziennikarki jest ostatnio blog. Dzięki kilku głębokim wpisom udało jej się już dorobić miana "polskiego Paulo Coelho". Jej twórczość została wyśmiana nie tylko przez internautów, ale nawet przez kolegów i koleżanki z branży. Zobacz: Korwin-Piotrowska kpi z Richardson: "Paulo Coelho po polsku!"
W nowej notce Richardson rozkręca się jeszcze bardziej. I deklaruje, że... nie lubi prozy Coelho. Chwali się też, że "pisze w różnych stylach, bo umie":
W tym roku, podczas wakacji, przydarzyło mi się kilka bezsennych nocy. Spokojna autoanaliza przyniosła ciekawe rezultaty, którymi postanowiłam się z Wami podzielić, drodzy Czytelnicy mojego bloga i zwracam się zarówno do tych, którzy znają i popularyzują prozę Paulo Coelho, jak i do tych, którzy, podobnie jak ja, znieść jej nie mogą - pisze Monika w serwisie Na temat i wylicza swoje zalety, płynące z gotowości do pracy i pomocy innym:
Otóż głównym źródłem mojej bezsenności okazała się postawa walcząca, którą od dawna, ale ostatnio z większym natężeniem, przyjęłam w życiu. Z jakichś przyczyn, już we wczesnym nastolectwie powzięłam przekonanie, że losy tego świata spoczywają w moich rękach i są sprawy, sytuacje, zdarzenia, które bez mojej interwencji po prostu nie mogą się odbyć. (...) Moi bliscy komentują, że nie sposób zastać mnie po prostu siedzącą na kanapie, niepodobna przyłapać na liczeniu płatków w kwiecie stokrotki, nie zdarzyło się nikomu nakryć mnie na poobiedniej drzemce. Jestem zawsze w pogotowiu, zawsze z zakasanymi rękawami, telefonem włączonym, czujnym okiem wychwytująca potencjalne katastrofy, którym z całą pewnością uda mi się zapobiec. (...) Mam wrażenie, że z czasem coraz więcej osób nauczyło się na mnie polegać. W końcu nigdy nie zawiodłam. Nie warto też było ze mną zadrzeć, bo choć raczej spokojna, poważnej zniewagi nie wybaczałam nigdy, a na wymierzenie zemsty potrafiłam czekać latami. Mój zodiak mnie opisał, stałam się bykiem z mozołem, ale niestrudzenie orzącym pole ignorancji, gotowym wziąć na rogi każdego, kto stanie mu na drodze.
Dalej umieszcza informację dla osób, które śmieją się z jej twórczości:
Odcinki mojego bloga piszę w różnych stylach i w różnym nastroju. Po pierwsze dlatego, że umiem. Po drugie dlatego, że lubię. Czasem piszę wprost. Najczęściej zupełnie nie. Odradzam analizę językową, aksjomatyczną i eschatologiczną tego błahego ćwiczenia, szczególnie na łamach mediów. Może ona spowodować nieoczekiwaną kompromitację komentatora. Bo czy można poważnie zastanawiać się, czy metafora byka orzącego pole jest słuszna, czy nie?
Zbyszek, może ty jej to powiesz? Nikogo innego chyba nie posłucha.