W maju Facebook zadebiutował na nowojorskiej giełdzie, osiągając rekorodową wycenę ponad 100 miliardów dolarów. Nie utrzymała się ona jednak nawet tygodnia. W ciągu zaledwie dwóch dni wartość firmy zmalała o 20 miliardów dolarów. Po tygodniu kosztowała już tylko 68 miliardów. To był dopiero początek. Akcje najpopularniejszego portalu społecznościowego świata są coraz tańsze. W piątek pobiły kolejny "rekord" i staniały już o połowę - z 38 do 19 dolarów. Doszło do tego, że inwestorzy domagają się już otwarcie ustąpienia Marka Zuckerberga ze stanowiska prezesa firmy. Twierdzą, że trwająca od miesięcy zła passa to dowód na to, że jego czas minął i że po prostu nie nadaje się on na to stanowisko. Wall Street Journal donosi, że na zamkniętym spotkaniu z pracownikami Zuckerberg przyznał się wreszcie do porażki. Powiedział też, że "boli go, gdy na to patrzy".
Spadek notowań firmy ma związek ze sprzedażą akcji przez inwestorów, którzy dali się przekonać do majowej ceny i chcą ograniczyć dalsze straty. To jednak tylko początek problemów. Właśnie minął termin po którym wielu pracowników firmy posiadających udziały ma prawo do ich sprzedania. Większość z nich postanowiła z niego skorzystać, zalewając rynek tanimi akcjami. Najwyraźniej nie wierzą w to, że firma będzie zyskiwać na wartości. W listopadzie prawo do sprzedaży udziałów uzyska kolejna duża grupa osób, w tym sam Mark Zuckerberg. Czy do tego czasu ich cena znów spadnie o połowę?
Wzbudzający coraz większe kontrowersje miliarder w sam ostatni piątek stracił kolejne 670 milionów dolarów.