Małgorzata Kożuchowska jest kolejną gwiazdą, którą nadmiernie wygładzono na okładce Gali. Aktorce i jej mężowi zasponsorowano w zamian za wywiad urlop na Sycylii. Bartek Wróblewski pokazał rzadką w show biznesie skromność i odmówił udziału w sesji.
Zachęcona urlopem gwiazda po raz pierwszy tak obszernie opowiada o słynnej śmierci Hanki Mostowiak, którą opiła szampanem. Zobacz: Bawiła się na własnej stypie... "OTWORZYLIŚMY SZAMPANA!" Twierdzi, że odejście planowała aż dwa lata.
Rok temu podjęłam jedną z moich ważniejszych zawodowych decyzji. Zdaniem niektórych – ryzykownych. Odeszłam z "M jak miłość". Dojrzewanie do tej decyzji zajęło mi dwa lata – wyznaje. Widzowie często przysyłali mi listy świadczące o tym, że postać Hanki jest traktowana jak członek rodziny, że dla wielu jest wzorem. Może przesadzam, ale miałam takie uczucie, że to trochę więcej niż tylko rola. Że to postać wielowymiarowa, ważna dla wielu osób. Bałam się, że moje odejście odbierze sens temu, do czego wielu inspirowała. Chciałam, żeby odeszła szlachetnie. Stało się tak, jak się stało. Kartony przeważyły wszystko.
Zadecydowała o tym podobno Ilona Łepkowska, która chciała w ten sposób ośmieszyć gwiazdę opuszczającą jej najsłynniejszy serial.
Hanka zdecydowanie wpłynęła na moje życie zawodowe - mówi Kożuchowska. Nie wiedziałam, jak długo będę musiała czekać, aż ta postać się ode mnie odklei. Producenci, reżyserzy nie przepadają za angażowaniem aktorów, którzy mają przyklejoną metkę. Może więc widz się trochę już z tą moją Hanką męczył. Co rusz słyszałam opinie, że Hanka jest nudna, przewidywalna, wiecznie się czymś martwi, płacze, a ja mam ciągle zmarszczone czoło od problemów.
W moim życiu jest tak, że rzeczy, które dostaję, nawet jeśli cena jest wysoka, rekompensują mi to. Odchorowałam odejście z "M jak miłość". Również fizycznie. Zabolały mnie plotki, że byłam rozkapryszoną gwiazdą, której wszyscy mieli po dziurki w nosie. Próba poróżnienia mnie i ekipy była czymś strasznym, bo z ludźmi, z którymi na co dzień współpracowałam, żyłam w przyjaźni. Wspieraliśmy się, pomagaliśmy, choć oczywiście każdemu przez te jedenaście lat zdarzyły się słabsze dni.
Kożuchowska chwali się też, że nauczyła się miksować i na emeryturze być może zostanie DJ-ką:
Rok temu zaproponowano mi, bym w ramach projektu "Art of Mix" na jeden wieczór została didżejką. Zastanawiałam się, czy to aby na pewno propozycja dla mnie. W końcu jednak zgodziłam się, a cały projekt okazał się wspaniałą przygodą! Uwielbiam muzykę i trochę żałuję, że nie mam na nią czasu. Nie spodziewałam się, że miksowanie jest takie trudne. Włożyłam sporo pracy, żeby się tego nauczyć, i mimo pewnego sceptycyzmu chyba z powodzeniem zagrałam godzinny set. Później ku mojemu zaskoczeniu pojawiły się propozycje didżejowania w innych klubach! To było coś tak niesamowicie energetyzującego i fascynującego, że chętnie wrócę do tego na emeryturze.
Trzymamy kciuki.